niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 7

*Piatek
*Perspektywa Matteo
Wlasnie jestem w drodze do szpitala. Obiecalem Julii, ze zalatwie jej bilety na nasz mecz, ktory jest dzisiaj. Troche pozno je dostanie ale jakos nie bylo mozliwosci wczesniej. Mam nadzieje, ze bedzie chciala je przyjac. Jakos lepiej by mi sie gralo ze swiadomoscia, ze jest blisko. Jeszcze nie widzialem sie z mama. Przyjechala do mnie przedwczoraj ale nie otworzylem jej, nie mialem ochoty na rozmowe. Zeby tylko na nia nie wpasc w szpitalu. O ile dobrze wiem to dzisiaj o  tej porze jeszcze przebywa w domu. Dotarlem wlasnie przed drzwi do pokoju Julii.
-Mozna?-zapytalem, uchylajac lekko drzwi. Stala w oknie i patrzyla w jeden punkt. Wygladala na zamyslona. Postanowilem cicho do niej podejsc. Polozylem swoje dlonie na twarzy i zakrylem jej oczy.
-Zgadnij kto?-szepnalem do ucha Julii.
-Luca?
-No wiesz, zaraz poczuje sie zazdrosny.-chwycila moje dlonie i zdjela je sobie z twarzy. Poczulem dziwne cieplo gdy dotknely mnie jej delikatne rece. Dziwne jeszcze nie czulem czegos takiego.
-Wybacz.-powiedziala swoim slodkim glosikiem.Co sie ze mna w ogole dzieje.
-Mam cos dla ciebie.-podalem jej koperte.
-Bilety. Dziekuje,czyli ze jednak pamietales.
-Jak moglbym zapomniec. Tylko,ze wiesz jakas nagroda sie chyba nalezy.-podeszla do mnie i wyciagnela swoja dlon w moim kierunku. Nie tego sie spodziewalem.Postanowilem wziasc sprawy w swoje rece. Przyciagnalem ja do siebie i przytulilem. Byla ciepla, a jej serce bilo z zawrotna predkoscia. O co moze w tym wszystkim chodzic?Aczkolwiek prawie tak samo szybko oderwala sie ode mnie. Ciagle byla skrepowana. Wygladalo to tak jakby chciala sie mnie jak najszybciej pozbyc.
-To moze masz ochote na maly wypad na miasto?
-Wiesz jestem troche oslabiona i wolalabym wypoczac przed meczem. Jeszcze musze czekac na twoja mame bo dzis kolejna chemia. Sam rozumiesz.
-Tak rozumiem.
-Moze lepiej bylo by jakbys juz pojechal i przyjechal dopiero jak bedziemy jechac na mecz.
-Niech bedzie i tak. W takim razie do pozniej.-powiedzialem i wyszedlem. Cos jest nie tak i to chyba moja wina. Mam za dlugi jezyk. Moglem ja tylko przeprosic, a nie opowiadac,ze nic do niej nie czuje. Ale kto by sie spodziewal,ze przyniesie to takie skutki. Ewidentnie widac, ze chce urwac ze mna wszelki kontakt i ograniczyc do minimum. Tylko,ze ja sie na to nie zgadzam. Moze to sie wydawac nienormalne ale jakas dziwna sila przyciaga mnie do niej i to z kazdym dniem coraz mocniej. Czyzby to sie nazywalo miloscia? A moze to tylko jej czesc? Jesli tak to gdzie reszta ukladanki? Tyle pytan,a jak zwykle zadnej odpowiedzi.

*Perspektywa Julii
Tak cudownie czulam sie w jego ramionach,ale rozum kazal mi to jak najszybciej przerwac. Moze i dobrze, moglo by sie pozniej wydarzyc cos czego obydwoje bysmy zalowali. A takie cos pogorszylo by sytuacje,ktora i tak do latwych nie nalezy. Na dodatek sama zaproponowalam zebysmy pojechali razem. Ja co geniusz. Zycie to nie jest bajka. Tak w ogole to czego ty sie dziewczyno spodziewalas? Ksiecia w postaci siatkarza na bialym rumaku. Jak w takiej zwyklej dziewczynie(na dodatek chorej)moze zakochac sie wielka gwiazda wloskiej siatkowki. Pytam sie jak? Ten caly Kopciuszek mial szczescie,ze spotkal tego swojego ksiecia,ale to przeciez tylko bajka. W prawdziwym zyciu takie rzeczy nie maja miejsca. Szara myszka, o ktorej slyszeli tylko jej znajomi taka pozostanie i chlopak o imieniu Matteo, i nazwisku Piano nigdy sie nia nie zainteresuje. Chociaz moment...Dlaczego popadam w depresje i robie z siebie ofiare? To moga byc ostatnie dni mojego zycia, a ja przejmuje sie jakims chlopakiem. Powinnam zyc pelnia zycia. Koniec z tym. Pojade z Teo na ten mecz i bede sie swietnie bawic.

*Dlugo pozniej
Wlasnie czekam na Matteo. Podczas moich przygotowan do wyjscia, zauwazylam, ze wlosy zaczynaja mi wypadac.To znaczy, ze pora udac sie do fryzjera i obciac sie na bardzo krotko, a moze nawet zgolic. Carla uprzedzala,ze tak bedzie i jest to skutkiem przyjmowania chemii. A tak w ogole boje sie smierci. Zreszta jak chyba kazdy z nas. Jeszcze przed choroba myslalam, ze do tego mozna sie przygotowac, aczkolwiek teraz wiem, ze sie nie da. Poprostu nie. Nawet jesli wiesz, ze moze cie to spotkac nie jestes w stanie jej przewidziec i byc na nia gotowy. Wlasnie przed szpitalem zatrzymal sie samochod, a jego wlasciciel jest mi dobrze znany, Matteo. Chyba mnie zobaczyl bo zaczal machac. Zejde do niego, nie musi tu wchodzic.
-Hej Teo . – przywitalam sie z szerokim usmiechem na ustach (najszczerszym jaki tylko potrafilam w tej chwili).
-Witam. Zapraszam.-powiedzial Wloch pokazujac dlonia na siedzenie w samochodzie. Podazylam w kierunku,ktory mi wskazal i juz siedzialam na swoim miejscu. Obok mnie usiadl Teo. Droge pzebylismy w ciszy. Od tamtej rozmowy na treningu czuje sie dziwnie w jego towarzystwie. Zawsze mielismy  pelno tematow do rozmowy, a od ostatnio nawet o glupiej pogodzie nie potrafimy pogadac. Jestesmy juz na miejscu, nareszcie. Ta podroz sprawiala wrazenie takiej, ktora nigdy sie nie skonczy.
-Wejdz na hale i zajmij miejsce,a ja pojde do szatni.
-No dobra. To powodzenia jakbysmy sie juz nie zobaczyli.
-Nie dziekuje.-powiedzial i zniknal. Zostawil mnie sama. Zreszta chyba juz dotarlo do mnie, ze nie bedziemy razem. On mnie nie kocha i koniec tematu. Taki juz moj los, umre mlodo i samotnie.

*Perspektywa Matteo
Moze nie powinienem jej tak zostawiac? Teraz pewnie pomysli, ze tratuje ja jak jakas paczke. Przywoze na podany adres i wracam rozwozic dalej. Chyba wroce do niej.
-Matteo gdzie sie wybierasz, odprawa przedmeczowa sie wlasnie zaczyna.-krzyknal w moja strone nasz trener.
-Juz ide.-musial zniweczyc moje plany,poprostu musial.

*2 godziny pozniej
*Perspektywa Julii
Mecz trwa w najlepsze.  Wlosi prowadza w meczu 2:0 i trzecim secie maja pilke meczowa. To znaczy,  ze zaraz powinien sie skonczyc i wroce do szpitala. Jakos zle sie zaczynam czuc. Choroba zaczyna dawac sie we znaki. Tylko dlaczego tak szybko?  A co z obietnica Carli o conajmniej czterech miesiach? Znowu dramatyzuje. To na pewno efekt tych wszystkich bebnow i glosnych spiewow kibicow. Jak udam sie w jakies cichsze miejsce to mi przejdzie. Mecz dobiegl konca i Wlosi wygrali 3:0, nie bez problemow bo w ostatnim secie mieli 3 albo 4 pilki meczowe niewykorzystane, ale co tam liczy sie wynik koncowy. Wlasnie zobaczylam jak Matteo idzie w moim kierunku.
-Jak cie sie podobal mecz?-mowil,prawie krzyczac.
-Gratuluje wygranej, a mecz byl swietny.-powiedzialam bo nie mialam sily krzyczec.
-Co mowisz?-zapytal wyrazie przyblizajac twarz do mojej. I wlasnie w tym momencie odezwal sie moj rozum i serce. To pierwsze mowilo odpowiedz i odsun sie od niego, a to drugie pocaluj,przeciez wiem, ze tego chcesz. Zanim jak sie  na cos zdecydowalam, poczulam jak jego cieple wargi wpil sie w moje. Nie chcialam przerywac tej sytuacji. Czulam, ze sie rozplywam. Ta chwila byla moim najwiekszym marzeniem od jakiegos czasu i jak sie okazuje spelnionym. Nagle Teo oderwal sie ode mnie, rzucil krotkie przepraszam i uciekl w strone szatni. Nie takiego konca sie spodziewalam. W ogole czegos takiego sie nie spodziewalam. Gdy sie ode mnie oderwal i uciekl to poczulam jak moje serce rozpada sie na kawaleczki, a rozum wtedy wtraca sie i mowi : mowilem, zeby zapobiec temu wczesniej. Jak ja teraz bede mogla z nim utrzymywac taki kontakt jaki mielismy jeszcze kilka dni temu? Zastanawia mnie jednak pare rzeczy. Dlaczego to zrobil? Czemu przeprosil? Czy on tego chcial? A moze to byl tylko impuls.  Wiem jedno, musze poprosic Luke zeby odwiozl mnie do szpitala. Na powrot z Teo nie mam teraz ochoty. Teraz bedzie jeszcze gorzej niz do tej pory. Kiedy juz myslalam, ze jednak sie przelamal i cos do mnie poczul to on ucieka. Swietnie, poprostu genialnie. A moze to jakis znak? Moze ktos chce mi cos przez to przekazac. Tylko co? I dlaczego to musi mnie az tak ranic?