wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdzial 3

1.       *Perspektywa Matteo
Ahh juz po treningu,czyli wracamy do domciu. Jeszcze tylko czekam na Luke. O matko jak mozna sie tak dlugo zbierac. O idzie.
-Nareszcie. Dluzej nie mogles?
-Uwierz nie.
-To co odwozisz mnie do domu i widzimy sie jutro?
-O nie moj drogi, musimy pogadac.
-Niby o czym?
-O twojej podopiecznej i matce.
-O ludzie, nie masz ciekawszych spraw ?
-Bardzo mozliwe. W ogole cie nie pojmuje. Jak mozesz je tak oklamywac.
-Siema chlopaki-krzyknal zza naszych plecow Ivan.
-Siema-odpowiedzielismy
-Moze pogadamy w drodze, nie musza wszyscy tego slyszec.
-Jak wolisz. Wsiadaj-posluchalem kolegi i wsiadlem do auta
-Wracajac. Uwazam, ze to kiepski pomysl -kontynuowal Luca.
-Ale matka mi kazala, nie mialem wyboru.
-Miales, mogles poprosic zeby ktos inny robil to za ciebie.
-Wspomnialem jej o tobie tylko, ze sie nie zgodzila.
-Mnie w to nie mieszaj. Zle zrobiles i musisz to jakos naprawic.
-Ze co?! Mam niby im teraz powiedziec prawde?
-Nie, musisz sprawic zeby twoje slowa byly prawda. To jest jedyne dobre rozwiazanie. Doskonale o tym wiesz.
-O widzicie go znalazl sie filozof. Nie obiecuje , ze tak sie stanie ale bede sie staral.
-Dobrze wiem, ze teraz tez klamiesz.
-Jak ty mnie dobrze znasz.
-W koncu jestes moim najlepszym przyjacielem – oboje zaczelismy sie smiac. Reszta drogi minela wesolo, juz nie wrocilismy do tego tematu i dobrze. Kiedy bede juz w domu czeka mnie kapiel i wyprawa do krainy Morfeusza.

*W tym samym czasie
*Perspektywa Julii
Caly czas w glowie siedzi mi ten chlopak . Jak on sie nazywal :Mattia, nie Massimo...Tez nie. Matteo, tak to byl Matteo. Ciagle mam mieszane uczucia. Nie wiem czy mam mu zaufac czy nie. Przeciez w ciagu godziny juz 2 razy zmienil zdanie. Hmm na poczatku bede do niego podchodzila z dystansem, a pozniej sie okaze jak bedzie. Przez slowa Carli nie moge teraz spac. Zostalo mi gora 6 miesiecy zycia. A jeszcze tyle przede mna. Juz wiem. Musze wykorzystac ten czas na robienie tego czego nigdy nie odwazylam sie zrobic. Ooo moze wykorzystam do tego mojego opiekuna. Przeciez on na pewno dobrze zna Wlochy i wszystko mi pokaze. Nagle drzwi do mojego pokoju sie otworzyly.
-Czesc skarbie. Musialam cie dzisiaj odwiedzic. Jak sie czujesz?- kochana mama, gdy pomysle jak ona przeze mnie cierpi to chce mi sie plakac i krzyczec rownoczesnie.
-Wszystko dobrze mamo- wstala z krzesla i skierowala sie w strone wyjscia.
-Chcialam cie zobaczyc i zapytac jak sie czujesz, a teraz musze juz isc bo pora odwiedzin sie juz skonczyla. Paa slonce.
-Paa mamo- widzialam lzy w jej oczach. Widac, ze jej z tym ciezko, a co ja mam powiedziec? Ehh taka byla najwidoczniej moja misja tutaj na ziemi.

*Perspektywa Luki
Odkad wrocilem do domu caly czas mysle o tej dziewczynie. Moze ona nie jest wcale taka zla tylko Teo jak zwykle wszystko wyolbrzymia. Musze ja poznac i zbadac sytuacje. Ooo wlasnie mnie olsnilo. Matteo nie chce sie nia zajmowac bo boi sie, ze jego dziewczyna bedzie zazdrosna. A ja na to nie wpadlem. Przeciez jak nic boi sie tej calej Cristiny. Wie , ze jak ona sie dowie o jego podopiecznej to moze go zostawic. No i zagadka rozwiazana.  Jeszcze tylko jutro pojde do szpitala i przekonam sie na kogo tak narzeka nasz Piano.

*Dzien nastepny
*Perspektywa Julii
Ooo juz 11, ale dlugo spalam. Dzisiaj juz 2 dzien przyjmowania chemii. Pewnie za chwile przyjdzie ten caly Matteo.Tesknie za zyciem w Polsce. Niby zawsze marzylam o podrozy do Wloch, nawet specjalnie uczylam sie wloskiego. Co prawda przydaje mi sie teraz,ale nie sadzilam, ze bede musiala go uzywac w takich okolicznosciach. Uslyszalam pukanie do drzwi. Nie sadzilam, ze az tak szybko sie pojawi. Nawet nie zdazylam sie ogarnac po spaniu... Ehh trudno.
-Mozna wejsc.
-Hej- zza drzwi wylonila sie postac chlopaka, ktorego pierwszy raz widze na oczy.
-Czesc ,my sie znamy?
-Jestem Luca Vettori.
-Ty chyba nie jestes tym moim opiekunem ,mam racje?
-Jestem jego znajomym. Wiesz mowil mi, ze ma jakas dziewczyne pod opieka i postanowilem przyjsc i cie poznac .
-Milo mi.Jestem Julia.
-Jestes stad?
-Nie przyjechalam z Polski na leczenie, ale o tym to chyba Matteo cie poinformowal.
-Wiesz nie spodziewalem sie, ze jestes z innego kraju, ladnie wladasz wloskim,  prawie jak rodowity Wloch .
-Ojj przestan bo sie rumienie- oboje wybuchnelismy smiechem. Ten Luca jest calkiem spoko, powiedzalabym, ze o wiele lepszy niz Matteo.
-To moze opowiesz mi cos o sobie- zaproponowal Vettori.
-Dobra, ale ty o sobie tez.
-Obiecuje.
Przegadalismy tak dlugo, ze nim sie obejrzalam byla juz 14.
-Ja niestety musze juz isc. A wiesz co moge ci obiecac, ze jutro tez wpadne.
-Nawet nie wiesz jak mnie to ucieszy.
-To teraz juz ide. Paa- wstal i objal mnie swoimi mocnymi ramionami.
-Do jutra - poslal mi szeroki usmiech i wyszedl z pokoju. Cos czuje , ze mozemy sie zaprzyjaznic, a moze nawet cos wiecej.

*Perspektywa Matteo
Kurde troche zaspalem, ale co tam nikt sie przeciez nie obrazi.O Luca .Zaraz , zaraz co on tu robi? Musze isc z nim pogadac.
-Hej Luca. Co ty tu robisz?
-Przyszedlem odwiedzic twoja podopieczna i wiesz co?
-Co?
-Jest swietna dziewczyna.
-Dlugo tu juz jestes?
-Na tyle dlugo by stwierdzic, ze ona jest wspaniala, ma na imie Julia.
-Nie przesadzaj.
-Prawde mowie, mozesz isc i sam sie przekonac.
-I tak musze tam isc. Tak szczerze to troche zaspalem ale chyba nikt sie nie zorientowal.
-Ooo widze, ze zaczales mowic prawde.
-Zabawne Luca, zabawne.
-Dobra ja musze juz spadac.
-Gdzie idziesz o tej porze?
-Musze pomoc rodzicom w przeprowadzce.
-A to przeprowadzasz sie?
-Nie ja tu zostaje, to oni sie wyprowadzaja.
-O to na bogato widze.
-To ba.
-To nie bede cie juz zatrzymywal. Idz juz. Narazie.
-Czesc.
Hmm cos to podejrzane. A moze on sie zakochal w tej Julii. Przeciez istnieje milosc od pierwszego wejrzenia. Musze mu pomoc. Pewnie nie bedzie chcial zebym sie wtracal ale od czego sie ma najlepszego przyjaciela jaki jest Matteo Piano. Juz ja ich zeswatam, przynajmniej bede mial mniej roboty. Pieknie sie zapowiada...

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdzial 2

*Poniedzialek
*Perspektywa Julii
Leze w szpitalnym lozku juz jakies 2 godziny. Badania mialam juz robione. Najgorsze jest to, ze lekarze nie chca mi nic powiedziec. No trudno.Dzisiaj czeka mnie poczatek mojej chemioterapii. Moja lekarka pani Carla powiedziala, ze za chwile powinien pojawic sie moj towarzysz. Nie moge sie juz doczekac kiedy ja/go poznam.

*Perspektywa Matteo
Przyszedlem do tego glupiego szpitala chociaz wcale nie chcialem. Moja mama mnie do tego zmusila. Doszla do wniosku, ze przyda mi sie cos takiego bo przekonam sie jak niektorzy ludzie maja ciezkie zycie,  a ja zaczynam gwiazdorzyc zamiast dziekowac za to co mam. Skad ona w ogole bierze takie informacje ?! Wedlug mnie to bez sensu. Ja jestem siatkarzem, a nie jakas nianka.O wilku mowa.
-Witaj mamo-przywitalem ja calusem w policzek.
-Witaj synu. Chodz zaprowadze cie do twojej podopiecznej.
-A ja musze sie nia opiekowac nie moze ktos inny ? Luca jest chetny do pomocy, wiec on moze zajac moje miejsce.
-Nie moze bo ja prosze o to ciebie.
-Mamo nie przesadzasz. Po co jej ktos do towarzystwa? Przeciez znajac zycie nie wiele jej zostalo.
-Teo jak mozesz tak mowic. Moze i nie wiele ale jestesmy tu po to aby jej pomoc. Osoby w jej stanie potrzebuja bliskosci kogos drugiego. A po drugie nawet jej nie znasz.
-No i co z tego, zapewne jest osoba, ktora tylko uzala sie nad swoim zyciem , a ja nie mam zamiaru jej nianczyc.
Nagle zza moich plecow wybiegla dosyc sredniego wzrostu blondynka. Zapewne lkajac. Musiala slyszec nasza rozmowe.
-Gratuluje synu.
-Przepraszam .
-Nie przepraszaj mnie tylko ja.
-Ehh no dobra, ale wiedz, ze robie to tylko z litosci.
Pobieglem do szpitalnego ogrod , na pewno tam ja znajde. Jest. Siedzi na lawce pod starym drzewem. Podszedlem do nie . Musze nawiazac z nia jakis kontakt, obiecalem mamie i slowa dotrzymam.
-Hej-grzecznie sie przywitalem. Cisza.
-Jestem Matteo. A ty?- dalej nic. Bedzie gorzej niz myslalem. No ale kto powiedzial, ze bedzie latwo.
-Odejdz-cicho wypowiedziane slowo przez dziewczyne dotarlo do moich uszu.
-Nie bo obiecalem sie toba zajac.
-Nie potrzebuje jak to powiedziales ‘’nianki’’.Wiesz nie sadzilam, ze ktos kogo nie znam moze mi sprawic tyle przykrosci.
-Wybacz  –kurde troche sztucznie to zabrzmialo.
-Nie wiem czy to zrobie. A moze moglabym poprosic twoja mame o kogos innego?
-Dobry..znaczy po co skoro jestem ja. Zobaczysz swietnie razem spedzimy czas.
-Robisz to z litosci -stwierdzila .Musze jakos z tego wybrnac.
-Przysiegam , ze nie -chyba uwierzyla.
-Niewazne. Pojde juz- powiedziala i lekko sie chwiejac szla w kierunku szpitala. Nagle zobaczylem jak zaczyna opadac na ziemie. Szybko podbieglem , wzialem ja na rece i zanioslem do szpitala.

*Perspektywa Julii
Poczulam okropny bol plecow. Gdy otworzylam oczy zobaczylam, ze leze w jakims pokoju, czyli, ze jestem w szpitalu. Uslyszalam glos mojej mamy.
-Pani doktor i jak z nia bedzie?-plakala. Tak mi jej szkoda. Chcialabym zrobic cos zeby jej bylo lepiej ale chyba nie potrafie.
-Bede z pania szczera. Julii zostalo jeszcze jakies 4 gora 6 miesiecy zycia. Badania wyszly bardzo slabo.
-Ale przeciez ona dobrze sie czuje. Trzyma sie jak nalezy.
-To zewnetrznie, a wewnetrznie jest calkowicie inaczej. Miejmy nadzieje, ze jej stan zdrowia nie bedzie pograszal sie w ekspresowym tempie tylko stopniowo. Musimy tez czekac na rezulataty chemioterapii.
-Dziekuje za informacje. Moge do niej zajrzec?
-Moze lepiej nie. Niech odpoczywa.
-Dobrze, przyjde pozniej.
Ze niby co zostalo mi tylko 4 miesiace w porywach do 6. No gorzej byc juz nie moze. Wlasnie do mojego pokoju weszla Carla z synem. Musze jeszcze troche poudawac zeby podsluchac o czym rozmawiaja.
-Mamo, ja przepraszam i obiecuje, ze zajme sie nia najlepiej jak potrafie.
-Czy ty mnie przypadkiem nie oklamujesz? Taka nagla zmiana zdania?
-Nie, zmienilem zdanie bo zobaczylem jak cierpi i doszedlem do wniosku, ze trzeba jej pomoc.
-Dobrze synu, w takim razie przyjdz jutro.
-Paa mamo.
-Paa.
To znaczy,ze jednak nie klamal wtedy przed szpitalem. Moze jednak powinnam mu zaufac. Pomysle o tym pozniej.  Jestem strasznie zmeczona, wiec pojde spac.

*W tym samym czasie.
*Perspektywa Matteo
-Witaj Teo. Jak tam twoje praktyki?
-Nie denerwuj mnie Luca. Musialem naklamac matce, ze pomoge tej dziewczynie z dobroci serca , a nie z litosci.
-Przeciez ty to robisz z litosci.
-No wiec dlatego musialem nasciemniac matce.
-Ojj Teo, klamstwa zawsze wyjda na jaw.
-Przestan sie wymadrzac, jestem przeciez swietnym aktorem.
-Nie potrafie zaprzeczyc.
-No wlasnie. Przyjedz po mnie to pojedziemy razem na trening.
-Jestem w drodze.
-To czekam.
Czyli jak narazie moj plan wypali. Mama mysli, ze pomoge tej dziewczynie i sie z tego cieszy. Jest jeszcze ona, latwo mi pojdzie ja przekonac. W koncu jestem Matteo Piano. Oby tylko nie okazala sie fajna dziewczyna. Co ja w ogole gadam, na pewno jest dama, ktora ma pretensje do wszystkich za wszystko. Szkoda tracic na nia czas. Mam ciekawsze rzeczy do roboty.


Kolejny rozdzial, teraz beda dodawane codziennie. Przepraszamy za brak polskich znakow ale nie mamy polskiego laptopa :)))