środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 10 (ostatni)

*Narrator
Kiedy Matteo klocil sie z Carla przed szpitalem, mama Julii siedziala przy niej caly czas. Wiedziala, ze juz sie nie obudzi, jednak miala nadzieje, ze jeszcze uslyszy  jej glos, ktory mowi:’’Mamus wszystko dobrze, nie przejmuj sie’. Jej mysli ciagle wracaja do wczorajszej rozmowy z corka. Julka byla wtedy taka szczesliwa, czula sie swietnie. Caly czas przed oczami ma  usmiech swojej corki kiedy opowiadala o Matteo i o coraz lepszych wynikach badan. A mialo byc tak dobrze.  Teraz zostala sama. Wroci do Polski i bedzie musiala podzielic sie ta smutna nowina z mezem, ktory i tak jest zalamany smiercia matki. To chyba za duzo jak na tak krotki okres czasu. A najgorsze w tym jest to, ze jej mala coreczka odeszla i juz nie wroci. Nigdy...

*Nad jeziorem
-Stary rozumiem, ze ci ciezko i nie kwestionuje tego ale mozesz sie przede mna wygadac. Chociaz troche ci ulzy.- mowil jego przyjaciel Luca siadajac obok Matteo.
-Dzieki, ze tu jestes ze mna.- odpowiedzial srodkowy i uscisnal atakujacego.
-Zawsze bede od tego sa ci najlepsi przyjaciele- lekko sie usmiechnal wypowiadajac te slowa.- Jak sie czujesz?- zapytal.
-Chcesz wiedziec jak? Czuje sie jakby ktos na moich oczach pocial moje serce na milion kawaleczkow i wyrzucil do tego jeziora, tak zebym ich juz nigdy nie odnalazl. Bylem idiota. Teraz to wiem. Zamiast robic te wszystkie cyrki z litoscia, moglem ja lepiej poznac i wtedy zaczac ocieniac. Przez ta cala szopke stracilem cenny czas, ktory moglem spedzic z Julia. Wlasnie to boli mnie najbardziej, ze mialem szanse, ktorej w pelni nie wykorzystalem bo zbyt pozno zaczalem. Za dlugo sie zastanawialem, co czuje. Julia tak naprawde byla moja pierwsza wielka miloscia i zapewne ostatnia. Jeszcze doszla do tego wiadomosci o coraz lepszych wynikach. Ludzilem sie, ze ona moze przezyc. Chcialem tego i chcialem w to wierzyc. Nie sadzilem, ze te badania beda bledne, az tak, ze nawet nie zdazylem sie z nia pozegnac.
-Rozmawiales z nia przed smiercia?- wtracil Luca.
-Tak, przeprosilem ja za wszystko, powiedzialem, ze ja kocham. Ona zreszta tez mi to powiedziala ale nie sadzilem, ze po raz ostatni uslysze to od niej. Tak bardzo chcialem ja miec jeszcze przy sobie. Chociaz teraz jak tak mysle to niewazne kiedy by sie to stalo, teraz, za rok, czy za 10 lat i tak przezywalbym to tak samo. Do tego nie da sie przygotowac. Niestety. Od poczatku wiedzialem, ze namiesza w moim zyciu, ale, ze az tak to sie nie spodziewalem.
-Jestes rozczarowany  tym obrotem spraw?- jego przyjaciel zadal kolejne pytanie.
-Jakbym dostal druga szanse, zrobilbym to samo. Tylko, ze tym razem zamiast ja od razy skreslac, poznalbym lepiej. Moze dzieki temu mialbym wiecej czasu na spedzenie z nia. Szczerze to nie wybaczylbym sobie gdybym jednak wtedy jej nie pocalowal. Dzieki temu uswiadomilem sobie, ze napprawde ja kocham. Co prawda troche za pozno. Na dodatek przeze mnie musiala wycierpiec wiecej niz przez chorobe. Wciaz ludze sie, ze to tylko sen, ze obudze sie i obok mnie bedzie Julia i przywita mnie pocalunkiem, powie, ze wszystko  bedzie dobrze, i ze wyzdrowiala. To jest teraz moim najwiekszym marzeniem. Niestety chyba nie do spelnienia. Luca powiedz mi dlaczego serce kocha tylko to co moze stracic, a w moim wypadku juz stracilo?- zapytal konczac swoj kolejny monolog Matteo.
-Nie wiem, moze tak juz musi byc.-wzruszyl ramionami.
-Mam jednak nadzieje, ze kiedys ja spotkam i bedziemy szczesliwi, wlasnie tam- podsumowal i wskazal palcem w gore. Po czym z jego oczu zaczely wyplywac lzy, juz nie wytrzymal. Nie potrafil udawac silnego faceta, poprostu sie rozkleil. Dal upust emocjom, wiedzial, ze tak bedzie lepiej. Postanowil sie nie zalamywac. Chce zyc dalej  i osiagac jak najwyzsze cele dla siebie, dla niej, poprostu dla nich.  Bedzie ja kochal niezaleznie od tego, ze juz nigdy jej nie zobaczy i nie poczuje smaku jej ust. Ona zawsze bedzie w jego sercu i nikt jej nie zastapi. 


To już koniec historii Matteo i Julii. Bardzo dziękujemy za czytanie i komentowanie. To dla nas wiele znaczy. Mamy nadzieję, że się wam podobało i do zobaczenia :))))

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 9

*Nastepny dzien
*Perspektywa Julii
Wlasnie czekam w swoim pokoju na wyniki badan. Matteo pojechal na trening i obiecal przyjechac po poludniu. Za chwile powinna pojawic sie Carla. Ooo ktos puka to pewnie ona.
-Prosze- odpowiedzialam na pukanie.
-Mam dla ciebie dobre wiesci Julio. Wynik sa coraz lepsze, co oznacza, ze sa szanse na wyleczenie.-oznajmila Carla. Musialam ja przytulic, to byl odruch. Jestem strasznie szczesliwa.
-Dzwonila do mnie twoja mama i mowila, ze za chwile...
-Witaj corciu- przerwala moja rodzicielka.
-Czesc mamo-wstalam i pobieglam sie z nia przywitac.
-Skad u ciebie nagle tyle energii?-dziwila sie
-To ja was zostawie same. Przyjde pozniej z chemia.
-Dobrze, do zobaczenia-odpowiedzialam wychodzacej z pokoju Carli.
-To coreczko opowiadaj.- mama usiadla na brzegu lozka, a ja razem z nia.
-Wlasnie Carla oznajmila mi, ze moje wyniki sa coraz lepsze i jest szansa, ze wyzdrowieje.
-Jak tak patrze na ciebie to chyba nie tylko o to chodzi. Czyzby ktos sie pojawil?
-No wiesz. Tak...- zaczelam opowiadac mamie cala moja historie z Matteo i to jak zostalismy razem.
-Ciesze sie twoim szczesciem skarbie.- usmiechnela sie i objela mnie matczynymi ramionami, w ktorych zawsze czulam sie najlepiej.
-Tesknilam mamo.-wyznalam. Dlugo sie nie widzialysmy, a to jest moja mama i jej potrzebuje, nawet wtedy kiedy jest dobrze.
-Wiem corciu. Wybacz.
Porozmawialysmy tak jeszcze z godzine,a pozniej moja rodzicielka poszla do domu, poniewaz na mnie czekala kolejna chemia.

*Wieczor
Juz od trzech godzin siedzimy razem z Matteo w pokoju i rozmawiamy. Nagle do pokoju weszla Carla.
-To Julka jeszcze nie gotowa?-zapytala.
-Gotowa na co?-nie ukrywalam zdziwienia.
-Wlasnie mialem jej mowic.- powiedzial moj chlopak. Ahh jak to cudownie brzmi. Moj chlopak.- Julka, co ty na to?- wyrwal mnie z zamyslenia
-Na co?
-Czy ty mnie sluchasz? Zabieram cie dzisiaj do siebie.-oznajmil Matteo.
-Ale jak to?-zapytalam zdziwiona po raz kolejny.
-To nie cieszysz sie?- zapytali rownoczesnie Teo i Carla.
-Postanowilam dac ci dzisiaj na jeden dzien odpoczac od szpitala i wrocisz dopiero jutro wieczorem skoro wyniki wyszly dobrze to mozemy sobie na to pozwolic.
-Dziekuje.-krzykenlam i przytulilam sie do nich.
-To ja wam juz nie przeszkadzam. Do zobaczenia jutro.-Carla pozegnala sie i wyszla z sali.
-W takim razie pakujemy sie.-powiedzial Matteo i zabral sie za pakowanie mojej walizki.

Po pol godzinie bylismy juz u niego.
-Zapraszam. Czuj sie jak u siebie.-oznajmil, przepuszczajac mnie pierwsza w drzwiach i niosac moja torbe. Weszlismy do mieszkania. Pierwszym pokojem do jakiego weszlismy byl pokoj Teo. Polozyl torbe obok szafy, podszedl do mnie i objal mnie w talii. Po chwili poczulam jak jego wargi wbijaja sie w moje.  Niczym doszlismy do lozka, bylismy juz prawie bez ubran. Calowalismy sie coraz namietniej. Cos czuje, ze to bedzie najlepsza noc w moim zyciu...

*Dzien nastepny, poludnie
*Perspektywa Julii
Matteo jest na treningu, a ja postanowilam zrobic mu obiad. Nie moge przestac myslec o wczorajszej nocy. To bylo cos cudownego. Mam ogromne szczescie, ze to akurat jego spotkalam. Nagle uslyszalam pukanie do drzwi. Kto to moze byc? To na pewno nie Matteo, przeciez jeszcze jest za wczesnie.
-Witaj.-powiedziala dziewczyna, gdy otworzylam drzwi.- Ty pewnie jestes dziewczyna Matteo. Zgadza sie?
-No tak. A o co chodzi?
-Bo wiesz w pewnym sensie ja tez nia jestem.-zatkalo mnie.
-Nie rozumiem.
-To ja  juz tlumacze...-  dziewczyna zaczela opowiadac jaka jest sytuacja miedzy nia a Matteo.- A no i co najwazniejsze, gdy cie poznal mowil, ze pomaga ci tylko z litosci i robi to wylacznie dla matki. Na twoim miejscu ja bym mu tak bardzo z ta miloscia nie ufala. – zakonczyla i wlaczyla nagranie, na ktorym Teo mowil dokladnie to co ona przed chwila.Stalam jak wryta. Oklamal mnie? A wczorajsza noc? Na dodatek tak naprawde nie zerwal z ta dziewczyna oficjalnie, to znaczy, ze tak jakby dalej sa para. Jak on mogl mi to zrobic.
-Czesc kochanie. Wrocilem.-uslyszalam jego glos dochodzacy z korytarza.- Cristina? Co ty tu robisz?- byl widocznie zdzwiony jej obecnoscia i lekko poddenerwowany.
-Uswiadamiam twoja dziewczyne, jakim jestes facetem.- wtedy popatrzyl na mnie tymi swoimi pieknymi oczami ale nie nie moge mu ulec, nie po tym co uslyszalam.
-Julka ja wszystko wyjasnie. Ona klamie. Posluchaj mnie.- zlapal mnie za ramiona.
-Nie chce, juz dosc sie nasluchalam. Myslalam, ze to co mowisz jest prawda, ze twoja milosc do mnie jest prawda.  A jednak to tylko jedno wielkie klamstwo. Jak mogles mi to zrobic?! Dobrze wiesz, ze zaufalam ci jak nikomu innemu. Pytam jeszcze raz , jak?!- wyrwalam sie z jego uscisku i zaczelam krzyczec. Nagle poczulam, ze moje nogi miekna,  a przed oczami pojawila sie ciemnosc. Uslyszalam huk, a po chwili najprawdopodobniej stracilam przytomnosc.

*Perspektywa Matteo
-Ty idiotko, widzisz co narobilas?!!- zaczalem krzyczec.-Dobrze wiesz, ze ma bialaczke, a ty postanowilas jak gdyby nigdy nic przyjsc i nagadac jej jakichs bzdur. Dlaczego?!-krzyczalem coraz glosniej.
-Ona ma raka?-zapytala z niedowierzaniem.
-Tak ma.-odpowiedzialem i zadzwonilem po karetke.

*Perspektywa Julii
Otworzylam oczy. Gdzie ja jestem? To pewnie szpital.
-Corciu zyjesz?-to pewnie mama.
-Tak mamo zyje, nie martw sie o mnie.- mowilam prawie szeptem, nie mialam sily. To pewnie przez ta klotnie z Matteo. No wlasnie Matteo....
-Ja pojde po pania doktor i zaraz wrocimy.- powiedziala i wyszla w pokoju.
-Mozna?- zapytal ten glos wychylajac sie zza drzwi.
-Wejdz- odburknelam.
-Chcialbym ci wszystko wyjasnic. To fakt na poczatku robilem to z litosci ale pozniej jak poznalem cie lepiej, zmienilem zdanie. Jestes fantastyczna dziewczyna, Cristina dla mnie juz nic nie znaczy. To ciebie kocham.- wyczuwalam w jego glosie szczerosc, az kamien spadl z serca, ze ta dziewczyna nie miala racji.  Nagle poczulam sie slabiej.
-Matteo-zlapalam go za reke- ja tez cie kocham, kochalam i zawsze bede. Pamietaj o tym.- powiedzialam ostatkiem sil, pozniej moje powieki opadly, a serce przestalo bic. Tak Julio to koniec...

*Perspektywa Matteo
-Matteo- zlapala moja reke.- ja  tez cie kocham, kochalam i zawsze bede. Pamietaj o tym. – powiedziala i nagle zobaczylem prosta, zielona kreske na monitorze. Nie to nie moze byc prawda.
-Julia!!- zaczalem krzyczec.- Prosze cie nie rob mi tego. Nie teraz. Julia!- zaczalem wrzeszczec. Nagle do Sali wpadla moja i Julii mama.
-Cos sie stalo?- zapytaly. Ja tylko wskazalem na ekran monitora iw ybieglem ze szpitala. Usiadlem na lawce,lawce na ktorej po raz pierwszy rozmawialismy i napisalem do Luki zeby przyjechal.
-Matteo skarbie, wiem, ze to boli ale...- przerwalem jej nie moglem tego sluchac.
-Nic nie wiesz, mowilas, ze badania wyszly dobrze i jest szansa, ze przezyje, a teraz co? Nie ma jej. Rozumiesz nie ma jej!! Zostawila mnie!! – akurat samochod Luki zatrzymal sie na parkingu, wiec do niego wsiadlem. Jechalismy w ciszy. Vetto zawiozl mnie do parku,a dokladniej nad jezioro, ktore sie tam znajdowalo. W tym miejscu zawsze siedzialem przed meczami i sie wyciszalem, skupialem przed meczem, wtedy gralem na najwyzszym poziomie. Teraz przyjezdzam tu z calkiem inna sytuacja. Stracilem najwazniejsza osobe mojego zycia. Osobe, ktora dawala mi tyle szczescie, ze czlowiek nie jest sobie w stanie wyobrazic. Osoba, ktorej na poczatku nie chcialem w ogole poznac. Jaki ze mnie idiota. Krotko mowiac stracilem milosc moje zycia, przez co czuje jakby ktos wyrwal moje serce i wyrzucil do najglebszej czescie jeziora. Tam gdzie nikt juz go nie znajdzie...

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 8


*Dzien kolejny
*Perspektywa Matteo
Stalo sie. Pocalowalem Julie. I teraz juz wiem, ze ja kocham. Dziwne prawda? Musze zaczac wierzyc w milosc od pierwszego wejrzenia. Tylko dlaczego jak glupi od niej ucieklem? Moze dlatego, ze... Nic nie wymysle. Stchorzylem i tyle. Pojde jutro i wszystko naprawie, o ile Julia nie bedzie na mnie zla i sie zgodzi. Pewnie wrocila do szpitala z Luca. Nie dziwie sie jej. Tez bym nie chcial wracac z kims kto wyrzadzil mi takie cos. Biedna dziewczyna tyle musi wycierpiec w tym zyciu i jakas czesc tych cierpien jest tez z mojej winy. Dlatego tez musze to naprawic i to jak najszybciej zanim nie bedzie za pozno.

*Perspektywa Julii
Wlasnie razem z Carla wrocilysmy od fryzjera no i ze sklepu, w ktorym kupilam peruke. Czuje sie coraz gorzej. Teraz czekam w swoim pokoju na przyjecie chemii. Wole to robic w pokoju, byloby mi niezrecznie gdyby odbywalo sie to w miejscu gdzie jest wiele osob,ktorzy tez sa w trakcie chemioterapii. Co do wczorajszego wieczoru... Moze jednak nie bd o tym mowic, chociaz caly czas nie daje mi to spokoju. Tak bardzo chcialabym zapomniec, a nie potrafie. W koncu swoja pierwsza prawdziwa milosc pamieta sie przez cale zycie. No wlasnie zycie,ostatnio gdy tylko pytam Carle o wyniki badan odpowiada wymijajaco. Czyzby ta cala chemioterapia nie pomagala? Jak za chwile tu przyjdzie jeszcze raz ja o to zapytam. Ktos puka. To pewnie Carla.
-Prosze.
-Witaj po raz kolejny. Gotowa ?
-Oczywiscie.
-W takim razie zaczynamy.
-Carla moge cie o cos zapytac?
-Jasne pytaj smialo. A wlasnie twoja mama kazala przekazac, ze musiala wrocic do Polski przez jakies problemy rodzinne i dlatego cie nie odwiedza.
-Pewnie chodzi o babcie. Wracajac. Moglabys mi powiedziec jak moje wyniki?To cale przyjmowanie chemii przynosi jakies skutki? Tylko blagam powiedz prawde.
-Niech bedzie. Chodzi o to, ze...
-Moge przeszkodzic?-uslyszalam zza drzwi ten bardzo dobrze znany mi niski glos. Matteo.
-Jasne synu, wejdz my i tak juz skonczylysmy. Prawda?
-Tak to prawda.- powiedzialam zawieszajac glos. Chyba nigdy sie tego nie dowiem.Ehh.
-To ja zostawiam was samych. Paa.
-Co cie tu sprowadza?-Zapytalam.
-Nie co tylko kto, a mianowicie ty.- powiedzial i usmiechnal sie tym swoim cudownym usmiechem. Jaki on slodki.
-Hej Julia, slyszysz mnie?
-Tak, tak.
-Chcialbym cie przeprosic za wczoraj. Prosze nie przerywaj. Przeprosic za to, ze ucieklem bo nie zaluje tego, ze cie pocalowalem. Dzieki temu wiem juz co czuje.
-Naprawde?- zamiast odpowiedzi poczulam tylko jak jego usta na moich. Czyzby to oznaczalo, ze czuje do mnie to samo co ja do niego? Niemozliwe, a moze jednak...Czulam jak te tysiace motyli w moim brzuchu nareszcie uwolnilo sie z zamkniecia.
-Chcialbym cie zapytac czy nie zostalabys moja dziewczyna. Kocham cie i teraz wiem to na 100%. Podczas tej rozmowy na treningu tez to czulem tylko wtedy jeszcze doszla ta sprawa z Cristina i  sama rozumiesz.-powiedzial gdy tylko oderwal sie od moich ust.
-No wiesz...
-Jesli sie nie zgodzisz, wiedz, ze bede walczyl i staral sie o to zebys zmienila...-przerwalam te jego glupia gadke pocalunkiem.
-To znaczy, ze sie zgadzasz?- zapytal gdy skonczylismy.
-Oczywiscie, ze tak .- jego silne ramiona przyciagnely mnie do niego i objal mnie najmocniej jak potrafil. Chcialam by ta chwila trwala wiecznie.
-Moze moglbym zostac u ciebie na noc?
-Wiesz twoja mama nie powinna miec nic przeciwko.
-No jak mogla by miec skoro jestes moja dziewczyna.-powiedzial i pocalowal mnie.
-To zaraz zalatwie ci jakies miejsce do spania.
-Wydaje mi sie, ze moja mama nie miala by tez nic przeciwko gdybym zajal miejsce kolo ciebie.-oboje zaczelismy sie smiac.
-No oby nie miala.
-To w takim razie chodzmy do niej.-powiedzial lapiac mnie za reke. I tak trzymajac nasze dlonie w usciku poszlismy do gabinetu Carli. Nareszcie moje marzenia sie spelnily. No moze oprocz jednego. Dalej jestem chora. Ale przy nim zniose wszystko. Dlatego uczucie jakim sie darzymy nazywa sie miloscia.

*Perspektywa Matteo
Nareszcie czuje, ze jestem szczesliwy, ze moje serce jest w zgodzie z rozumem. A to rzadkosc. Gdy tak szlismy z Julia do mojej mamy poczulem wibracje w kieszeni. Ooo Luca dzowni.
-No jak tam Teo jestescie juz razem czy nie?
-A ty skad?
-Przeciez to bylo wiadome. Nawet glupi by do ciebie zadzwonil i zapytal o to samo.
-To widze, ze mam  szczescie bo dzwoni do mnie medrzec, ktory wie wszystko .
-Ojj przestan. Przyznaj sie w  koncu.
-No tak jestesmy.- uslyszalem cichy smiech Julii, pewnie domyslila sie o czym rozmawiamy.Jaka ona madra i na dodatek moja .
-No wreszcie czlowieku ilez mozna.Sa razem slyszycie.-uslyszalem wtedy w sluchawce glosne krzyki moich kolegow z reprezentacji, a naglosniej krzyczal Ivan .
-Pogadamy jutro na treningu.
-No to pewnie. Co ty myslales, ze o takim wydarzeniu nie bedziemy rozmawiac? Zabawny jestes.
-To w takim razie teraz musze konczyc.
-Wybacz przeciez musisz sie nacieszyc swoja nowa dziewczyna. Pozegnajcie sie chlopaki.
-Czesc Teo- znowu cala druzyna zaczela wykrzykiwac do sluchawki.
-Czesc wam.
-Luca?-zapytala Julia gdy tylko sie rozlaczylem.
-Tak.
-Wiedzialam.-oboje zaczelismy sie smiac.
No i jak tu jej nie kochac piekny usmiech, wlosy... Chwila moment, przeciez ona miala dluzsze wlosy. Czyzby byla u fryzjera?  Zapytam ja o to pozniej.

*Perspektywa Luki
Nareszcie  sa razem, ilez mozna bylo czekac. Dobrze sie zlozylo, ze akurat wiekszosc chlopakow  z reprezentacji byla u mnie to dowiedzieli sie wszyscy razem i nie trzeba kazdego osobno zawiadamiac. Mam przynajmniej dzieki temu mniej roboty. Tylko teraz tez troche mi go szkoda, bo jesli ona nie przezyje? Przeciez on sie zalamie. Wiem, ze on naprawde bardzo ja kocha. Moze dlugo sobie to uswiadamial ale jednak mu sie udalo. A zreszta jeszcze nie pora na takie rozmyslania. Zyjmy i cieszmy sie chwila.

*Wieczorem
*Perspektywa Julii
Podczas przygotowywania miejsca do spania uslyszalam za  swoimi plecami jego glos
-Julia. Moge o cos zapytac?
-Pewnie. Pytaj.
-Bylas u fryzjera? Bo masz krotsze wlosy niz zazwyczaj.-moglam sie spodziewac, ze o to zapyta. Musze mu jednak powiedziec prawde.
-Obiecaj mi, ze to co teraz zaobaczysz nie bedzie mialo wplywu na nas.
-Obiecuje. Zreszta to na pewno nie jest nic zlego.- zdjelam peruke.Nie moglam sie przy tym powstrzymac i zaczelam plakac.
-Cii nie placz, dla mnie i tak zawsze bedziesz piekna. A po drugie nie zakochalem sie w twoim wygladzie tylko w tym co masz w srodku.-powiedzial i przytulil mnie do siebie mocno.
-Razem damy rade ze wszystkim.- dodal i poczulam jak jego wargi wpijaja sie w moje.
Teraz juz wiem, ze mam przy sobie kogos z kim moge zaczac nowa droge i nie przejmowac sie choroba bo on zawsze przy mnie jest i bedzie. Dzieki niemu moje serce bije coraz mocniej i szybciej. A usmiech nie znika z mojej twarzy. Juz nawet ta cala chemioterpia nie bedzie wydawla sie taka zla gdy tylko jego osoba zacznie mi towarzyszyc przy kazdym jej przyjmowaniu. Kocham go i on mnie tez . Czy mozna chciez czegos wiecej? Przeciez milosc jest jedna z najwazniejszych  rzeczy, o ktorej czlowiek marzy podczas swojej wedrowki zwanej zyciem. Ja wiem, ze teraz mam kogos kto bedzie wedrowal razem ze mna, podnosil gdy upadne i utulal do snu gdy bede zmeczona, pocieszal kiedy zwatpie lub bede smutna . To wlasnie jest milosc, milosc mojego zycia, to jest Matteo.



niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 7

*Piatek
*Perspektywa Matteo
Wlasnie jestem w drodze do szpitala. Obiecalem Julii, ze zalatwie jej bilety na nasz mecz, ktory jest dzisiaj. Troche pozno je dostanie ale jakos nie bylo mozliwosci wczesniej. Mam nadzieje, ze bedzie chciala je przyjac. Jakos lepiej by mi sie gralo ze swiadomoscia, ze jest blisko. Jeszcze nie widzialem sie z mama. Przyjechala do mnie przedwczoraj ale nie otworzylem jej, nie mialem ochoty na rozmowe. Zeby tylko na nia nie wpasc w szpitalu. O ile dobrze wiem to dzisiaj o  tej porze jeszcze przebywa w domu. Dotarlem wlasnie przed drzwi do pokoju Julii.
-Mozna?-zapytalem, uchylajac lekko drzwi. Stala w oknie i patrzyla w jeden punkt. Wygladala na zamyslona. Postanowilem cicho do niej podejsc. Polozylem swoje dlonie na twarzy i zakrylem jej oczy.
-Zgadnij kto?-szepnalem do ucha Julii.
-Luca?
-No wiesz, zaraz poczuje sie zazdrosny.-chwycila moje dlonie i zdjela je sobie z twarzy. Poczulem dziwne cieplo gdy dotknely mnie jej delikatne rece. Dziwne jeszcze nie czulem czegos takiego.
-Wybacz.-powiedziala swoim slodkim glosikiem.Co sie ze mna w ogole dzieje.
-Mam cos dla ciebie.-podalem jej koperte.
-Bilety. Dziekuje,czyli ze jednak pamietales.
-Jak moglbym zapomniec. Tylko,ze wiesz jakas nagroda sie chyba nalezy.-podeszla do mnie i wyciagnela swoja dlon w moim kierunku. Nie tego sie spodziewalem.Postanowilem wziasc sprawy w swoje rece. Przyciagnalem ja do siebie i przytulilem. Byla ciepla, a jej serce bilo z zawrotna predkoscia. O co moze w tym wszystkim chodzic?Aczkolwiek prawie tak samo szybko oderwala sie ode mnie. Ciagle byla skrepowana. Wygladalo to tak jakby chciala sie mnie jak najszybciej pozbyc.
-To moze masz ochote na maly wypad na miasto?
-Wiesz jestem troche oslabiona i wolalabym wypoczac przed meczem. Jeszcze musze czekac na twoja mame bo dzis kolejna chemia. Sam rozumiesz.
-Tak rozumiem.
-Moze lepiej bylo by jakbys juz pojechal i przyjechal dopiero jak bedziemy jechac na mecz.
-Niech bedzie i tak. W takim razie do pozniej.-powiedzialem i wyszedlem. Cos jest nie tak i to chyba moja wina. Mam za dlugi jezyk. Moglem ja tylko przeprosic, a nie opowiadac,ze nic do niej nie czuje. Ale kto by sie spodziewal,ze przyniesie to takie skutki. Ewidentnie widac, ze chce urwac ze mna wszelki kontakt i ograniczyc do minimum. Tylko,ze ja sie na to nie zgadzam. Moze to sie wydawac nienormalne ale jakas dziwna sila przyciaga mnie do niej i to z kazdym dniem coraz mocniej. Czyzby to sie nazywalo miloscia? A moze to tylko jej czesc? Jesli tak to gdzie reszta ukladanki? Tyle pytan,a jak zwykle zadnej odpowiedzi.

*Perspektywa Julii
Tak cudownie czulam sie w jego ramionach,ale rozum kazal mi to jak najszybciej przerwac. Moze i dobrze, moglo by sie pozniej wydarzyc cos czego obydwoje bysmy zalowali. A takie cos pogorszylo by sytuacje,ktora i tak do latwych nie nalezy. Na dodatek sama zaproponowalam zebysmy pojechali razem. Ja co geniusz. Zycie to nie jest bajka. Tak w ogole to czego ty sie dziewczyno spodziewalas? Ksiecia w postaci siatkarza na bialym rumaku. Jak w takiej zwyklej dziewczynie(na dodatek chorej)moze zakochac sie wielka gwiazda wloskiej siatkowki. Pytam sie jak? Ten caly Kopciuszek mial szczescie,ze spotkal tego swojego ksiecia,ale to przeciez tylko bajka. W prawdziwym zyciu takie rzeczy nie maja miejsca. Szara myszka, o ktorej slyszeli tylko jej znajomi taka pozostanie i chlopak o imieniu Matteo, i nazwisku Piano nigdy sie nia nie zainteresuje. Chociaz moment...Dlaczego popadam w depresje i robie z siebie ofiare? To moga byc ostatnie dni mojego zycia, a ja przejmuje sie jakims chlopakiem. Powinnam zyc pelnia zycia. Koniec z tym. Pojade z Teo na ten mecz i bede sie swietnie bawic.

*Dlugo pozniej
Wlasnie czekam na Matteo. Podczas moich przygotowan do wyjscia, zauwazylam, ze wlosy zaczynaja mi wypadac.To znaczy, ze pora udac sie do fryzjera i obciac sie na bardzo krotko, a moze nawet zgolic. Carla uprzedzala,ze tak bedzie i jest to skutkiem przyjmowania chemii. A tak w ogole boje sie smierci. Zreszta jak chyba kazdy z nas. Jeszcze przed choroba myslalam, ze do tego mozna sie przygotowac, aczkolwiek teraz wiem, ze sie nie da. Poprostu nie. Nawet jesli wiesz, ze moze cie to spotkac nie jestes w stanie jej przewidziec i byc na nia gotowy. Wlasnie przed szpitalem zatrzymal sie samochod, a jego wlasciciel jest mi dobrze znany, Matteo. Chyba mnie zobaczyl bo zaczal machac. Zejde do niego, nie musi tu wchodzic.
-Hej Teo . – przywitalam sie z szerokim usmiechem na ustach (najszczerszym jaki tylko potrafilam w tej chwili).
-Witam. Zapraszam.-powiedzial Wloch pokazujac dlonia na siedzenie w samochodzie. Podazylam w kierunku,ktory mi wskazal i juz siedzialam na swoim miejscu. Obok mnie usiadl Teo. Droge pzebylismy w ciszy. Od tamtej rozmowy na treningu czuje sie dziwnie w jego towarzystwie. Zawsze mielismy  pelno tematow do rozmowy, a od ostatnio nawet o glupiej pogodzie nie potrafimy pogadac. Jestesmy juz na miejscu, nareszcie. Ta podroz sprawiala wrazenie takiej, ktora nigdy sie nie skonczy.
-Wejdz na hale i zajmij miejsce,a ja pojde do szatni.
-No dobra. To powodzenia jakbysmy sie juz nie zobaczyli.
-Nie dziekuje.-powiedzial i zniknal. Zostawil mnie sama. Zreszta chyba juz dotarlo do mnie, ze nie bedziemy razem. On mnie nie kocha i koniec tematu. Taki juz moj los, umre mlodo i samotnie.

*Perspektywa Matteo
Moze nie powinienem jej tak zostawiac? Teraz pewnie pomysli, ze tratuje ja jak jakas paczke. Przywoze na podany adres i wracam rozwozic dalej. Chyba wroce do niej.
-Matteo gdzie sie wybierasz, odprawa przedmeczowa sie wlasnie zaczyna.-krzyknal w moja strone nasz trener.
-Juz ide.-musial zniweczyc moje plany,poprostu musial.

*2 godziny pozniej
*Perspektywa Julii
Mecz trwa w najlepsze.  Wlosi prowadza w meczu 2:0 i trzecim secie maja pilke meczowa. To znaczy,  ze zaraz powinien sie skonczyc i wroce do szpitala. Jakos zle sie zaczynam czuc. Choroba zaczyna dawac sie we znaki. Tylko dlaczego tak szybko?  A co z obietnica Carli o conajmniej czterech miesiach? Znowu dramatyzuje. To na pewno efekt tych wszystkich bebnow i glosnych spiewow kibicow. Jak udam sie w jakies cichsze miejsce to mi przejdzie. Mecz dobiegl konca i Wlosi wygrali 3:0, nie bez problemow bo w ostatnim secie mieli 3 albo 4 pilki meczowe niewykorzystane, ale co tam liczy sie wynik koncowy. Wlasnie zobaczylam jak Matteo idzie w moim kierunku.
-Jak cie sie podobal mecz?-mowil,prawie krzyczac.
-Gratuluje wygranej, a mecz byl swietny.-powiedzialam bo nie mialam sily krzyczec.
-Co mowisz?-zapytal wyrazie przyblizajac twarz do mojej. I wlasnie w tym momencie odezwal sie moj rozum i serce. To pierwsze mowilo odpowiedz i odsun sie od niego, a to drugie pocaluj,przeciez wiem, ze tego chcesz. Zanim jak sie  na cos zdecydowalam, poczulam jak jego cieple wargi wpil sie w moje. Nie chcialam przerywac tej sytuacji. Czulam, ze sie rozplywam. Ta chwila byla moim najwiekszym marzeniem od jakiegos czasu i jak sie okazuje spelnionym. Nagle Teo oderwal sie ode mnie, rzucil krotkie przepraszam i uciekl w strone szatni. Nie takiego konca sie spodziewalam. W ogole czegos takiego sie nie spodziewalam. Gdy sie ode mnie oderwal i uciekl to poczulam jak moje serce rozpada sie na kawaleczki, a rozum wtedy wtraca sie i mowi : mowilem, zeby zapobiec temu wczesniej. Jak ja teraz bede mogla z nim utrzymywac taki kontakt jaki mielismy jeszcze kilka dni temu? Zastanawia mnie jednak pare rzeczy. Dlaczego to zrobil? Czemu przeprosil? Czy on tego chcial? A moze to byl tylko impuls.  Wiem jedno, musze poprosic Luke zeby odwiozl mnie do szpitala. Na powrot z Teo nie mam teraz ochoty. Teraz bedzie jeszcze gorzej niz do tej pory. Kiedy juz myslalam, ze jednak sie przelamal i cos do mnie poczul to on ucieka. Swietnie, poprostu genialnie. A moze to jakis znak? Moze ktos chce mi cos przez to przekazac. Tylko co? I dlaczego to musi mnie az tak ranic?

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdzial 6

*Dzien nastepny
*Perspektywa Julii
Mieliscie kiedys takie uczucie,ze teskniliscie za kims kogo tak naprawde znaliscie jeden dzien?Ja wlasnie takie mam.Sama nie wiem dlaczego.A ten wczorajszy pocalunek z Luca...Nic kompletnie nic nie czulam.Czyli juz zagadka rozwiazana to byo zauroczenie.Tylko wracajac do Matteo.Cala noc myslalam z jakiego powodu mnie wystawil.Dlatego tez teraz jestem niewyspana.Ja naprawde nie wiem co sie dzieje.Gdy go przy mnie nie ma czuje taka pustke.Jakby ktos zabral mi jakas czesc mnie i nie chcial oddac.Tak wiem tesknie za Teo,ale zeby az tak?Slyszalam o milosci od pierwszego wejrzenia,tylko ze raczej watpie zeby to milosc byla tego przyczyna.Przeciez nie moge zakochac sie w kims kto ma dziewczyne i kogo znam tylko jeden dzien.Nie to niemozliwe.Glupi pomysl.Poprostu martwie sie o niego i tyle.Tak koniec tematu.A teraz chyba musze sobie urzadzic drzemke,bo oczy same mi sie zamykaja.Na dodatek ta chemioterapia sprawia, ze staje sie coraz slabsza.Moze przynajmniej cos milego mi sie przysni.Oby...

*Perspektywa Matteo
Dlaczego to wszystko musialo stac sie niemal w tym samym czasie?Zdrada Cristiny i pocalunek Julii z Luca.Chociaz z drugiej strony nie powinienem byc zly na Julie,przeciez to tylko moja znajoma.Tylko,ze najgorsze jest to ,ze nie moge przejsc obok tego obojetnie.Sam siebie nie rozumiem.Jestem zazdrosny o osobe,ktora jest tylko moja kolezanka.A moze ktos wiecej?Nie,na pewno nie.Przeciez gdyby nie to co zrobila Cristina to pewnie dalej bym z nia byl,wiec to na 100 nie jest to.Ale postanowilem,ze przez kilka dni odpuszcze sobie wizyty u Julii.Musze cos sobie uswiadomic.Jeszcze nie wiem co aczkolwiek wiem,ze musze.Tylko teraz problem z matka,co ona na to. Jak jej powiem,ze to jakos odrobie moze mi odpusci.Chyba pojde pobiegac,dobrze mi to zrobi.

*Godzine pozniej
*Perspektywa Julii
Ooo nareszcie moglam sie porzadnie wyspac.Niby tylko godzina ale wypoczelam jakby spala conajmniej 3.Nagle drzwi do mojego pokoju sie otworzyly.
-Witam spiocha.-przywital mnie z szerokim usmiechem na ustach Luca.
-Nie jestem spiochem.-zaplotlam rece na klatce piersiowej i strzelilam focha.
-Niee?To kto spal jak bylem tu jakas niecala godzine temu?-zaczal mnie laskotac i nie wytrzymalam i wybuchlam smiechem.
-Przestan,prosze.To bylam ja no przyznaje sie.-przestal mnie w koncu laskotac.
-Ciesze sie,ze sobie to wyjasnilismy.
-Co cie tu sprowadza?
-Raczej kto. Wiadome ,ze ty.Chcialbym pogadac.
-Zakladam,ze o tym co sie stalo wczoraj .
-Masz racje jasnowidzu.Jeszcze raz przepraszam.
-Przeciez nic zlego sie nie stalo,wiec ci juz wybaczylam.
-Wiesz myslalem,ze czuje do ciebie cos wiecej ale ten pocalunek uswiadomil mi,ze to zwykle zauroczenie i chce prosic cie o to bysmy zostali przyjaciolmi.Jestes dla mnie wazna osoba i tylko to moge ci zaoferowac.
-Czulam sie dokladnie tak samo,wiec przyjmuje twoja propozycje.-zblizyl sie do mnie, balam sie,ze chce zrobic to co wczoraj ale on tylko przyciagnal mnie do siebie i przytulil.Nareszcie mam przyjaciela.Kogos z kim moge swobodnie pogadac.Wyzalic sie mu i miec pewnosc ,ze mi pomoze.Ta chwila jest zbyt piekna zeby ja przerywac ale niestety umiesnione konczyny gorne Luki wybuscily mnie z uscisku,a ich wlasciciel usiadl kolo mnie.
-Dziekuje.-powiedzielismy niemal rownoczesnie.A moze powinnam z nim pogadac na temat Teo?Chociaz nie.Nie bede siala zamieszania.bo przeciez moze mi tylko wydawac,ze cos do niego czuje.Jak bede pewniejsza wtedy pogadamy o tym.A narazie cieszmy  sie chwila.

*Perspektywa Matteo
Wlasnie skonczylem biegac.Teraz juz kompletnie nie wiem co mam ze soba zrobic.Ta cala sytuacja jest strasznie skomplikowana.Pogadalbym z Luka,ale przeciez nie moge,nie po tym co stalo sie wczoraj.A najgorsze jest to,ze i tak sie zobaczymy dzisiaj na treningu.Trudno bede musial sie przelamac.

*Godzina 17
Postanowilem,ze pojade sam.Jestem wlasnie po hala i widze Julie?Nie,na pewno nie.Zwidy mam.Chociaz wroc kolo niej idzie Luca,wiec to jednak ona.Swietnie lepiej byc nie moglo.Oni pewnie teraz sa razem.No genialnie.Pogadam z nim jak sie od niej uwolni.Wlasnie idzie w strone szatni,tam pogadamy.
-Luca ,czekaj.
-Teo, co tam?
-Musimy pogadac.
-A o czym?Cos sie stalo?Nie odzywales sie od wczoraj.
-Powiedz mi tylko szczerze.Jestes z Julia?
-Nie,no cos ty.Wlasnie dzisiaj zostalismy przyjaciolmi i nic wiecej.
-Przepraszam.
-Za co?
-Bo wiesz myslalem ,ze po tym wczorajszym pocalunku , no wiesz jestescie razem.
-A co zazdrosny? Nie jestesmy,nie martw sie.
-Pff ja zazdrosny?! Smieszny jestes.
-Matteo przeciez znam cie prawie tak samo jak ty znasz siebie.Dobrze wiem,ze cos jest na rzeczy.No i radzilbym ci sobie to wszystko wyjasnic z Julia,bo caly czas o tobie mowi i strasznie sie martwi tym,ze wczoraj do niej nie przyszedles.
-Dobra,to po treningu.Dzieki Luca.
-Nie ma sprawy Teo.A teraz chodzi do sztani,chyba nie chcesz sie spoznic na trening.
-Masz racje idziemy.

*Perspektywa Julii
Widzialam go.Widzialam Teo.Poczulam jakies dziwne cieplo w srodku.Dziwne to wszystko.Dawno nie czulam czegos takiego.Chyba nawet w ogole go nie czulam.Kiedys musi byc ten pierwszy raz.Matko jaki on ma piekny usmiech.Wroc,Julia ogarnij sie.Hmm prawie caly czas czuje na sobie jego wzrok.Przez to nie wiem co robic i gdzie patrzec.Strasznie to wszystko krepujace.Po co ja sie dalam namowic na ten trening?Glupia decyzja,zreszta jak wiekszosc w moim decyzji w moim zyciu. Carla mogla mi zabronic.No nic nie wazne.Chyba pojde sie przewietrzyc i wroce jak skoncza.Wychodzac z hali poczulam zimny podmuch wiatru na mojej twarzy.Taki inny rodzaj zimnego prysznicu.Musze sie w koncu ogarnac i zdecydowac czego chce i co czuje.Proste to nie jest,zreszta nikt nie mowil,ze takowe bedzie.Hmm pomyslmy.Kiedy jest przy mnie czuje sie  wspaniale wiem,ze niczego mi nie brakuje.Dziwnee,wlasnie zaczynam cos takiego odczuwac.Nagle poczulam czyjs oddech na mojej szyi.Odwracam sie i kogo widze.Oczywiscie Matteo.
-Ooo co to sie stalo,ze do mnie przyszedles?
-Tak wlasciwie to ty przyszlas do mnie,ale mniejsza o to.Chce przeprosic.
-Naprawde?-bylam zaskoczona jego slowami.
-Tak.Bo wiesz jak wczoraj zobaczylem cie jak calujesz sie z Luka poczulem takie dziwne uklucie w sercu.Bylem zly i zazdrosny,sam nie wiem dlaczego.Ostatnimi czasy mam metlik w glowie i w sercu bo kompletnie nie wiem co czuje.
-Przeciez jestesmy tylko znajomymi dlaczego az tak bardzo cie to zabolalo?
-Wlasciwie to sam tego jeszcze nie wiem.Na poczatku wydawalo mi sie,ze cos to ciebie czuje ale to chyba nie to.-zabolalo i to mocno-Wiem tylko,ze jestes dla mnie strasznie wazna osoba i mam nadzieje,ze ja dla ciebie tez.-tym juz troche zalagodzil moj bol.
Dlaczego az tak bardzo boli mnie to co powiedzial?No nie ja sie w nim zakochalam.A najgorsze w tym jest to,ze on we mnie nie.Teraz bede sie musiala jakos z tym ukrywaz chociaz bedzie ciezko.Ale czy slonce da rady ukryc,ze swieci w sloneczny dzien?No wlasnie nie.
-Tak jestes.-staralamsie zabrzmiec jak najbardziej normalnie tylko,ze wychodzi to troche sztywnie.
-Wszystko w porzadku?
-W jak najlepszym.Idz juz na trening,ja zaraz wracam.
-Niech bedzie,pogadamy jeszcze pozniej.-powiedzial i wszedl na hale.
Zniknal.Ja glupia myslalam,ze on tez moze cos do mnie poczuc.Teraz nie mam juz co sie ludzic,definitywnie powiedzial,ze raczej nic do mnie nie czuje.Wiec ja tez musze sie jakos odkochac.Tylko jak?Wyleczenie sie z milosci jest takie jak przestanie oddychac.Niewykonalne.A szczegolnie,ze bedzie to najprawdobodobniej moja ostatnia szansa na milosc.Ludzie nigdy nie przestaja kogos kochac poprostu probuja jedna milosc zatuszowac zauroczeniem lub zakochaniem sie w kims innym.Tyle razy czytalam o nieszczesliwym uczucie jakie dopada ludzi i zawsze sie z tego smialam.Teraz juz wiem,ze smialam sie z samej siebie.Genialnie.A moze jest cien szansy,ze to jednak jest to glupie zauroczenie.No bo to,ze usmiecham sie na sam jego widok,czuje dreszcze za kazdym dotknieciem i to ,ze tone w tych jego pieknych brazowych oczach oraz to,ze tesknie za kazdym razem gdy nie ma go obok,a ja jest to wiem,ze juz niczego wiecej mi nie trzeba , i moge wszystko o niczym nie swiadczy.Kogo ja oszukuje?Wpadlam po uszy.Zakochalam sie w Matteo Piano.Milosc nie wybiera.Czy mozna kochac osobe,ktora nie kocha nas?No oczywiscie,tylko ze wtedy czlowiek cierpi.Jest tak bo wie,ze ten ktos jest blisko,a jednak wciaz daleko.Z zamyslenia wyrwal mnie ten wywolujacy gesia skorke niski glos pewnego wloskiego srodkowego.
-Chodz odwioze cie.
-A Luca?
-Gadalem z nim i mowil,ze nie ma nic przeciwko zebys ze mna pojechala.-no swietnie sie zapowiada.
-To jedzmy.-musze popracowac nad moja obojetnoscia bo strasznie sztucznie to wyglada.
-Jakos dziwnie sie zachowujesz.Na pewno wszystko okey?
-Tak,tak.Jedzmy juz.
-Wiesz nie mowilem ci o tym ale zerwalem juz z moja dziewczyna.Zdradzila mnie i wiecej juz nie chce na ten temat rozmawiac bo nie ma o czym.Chcialem zebys wiedziala.
-Dziekuje,ze mnie poinformowales.-kurde jest jeszcze dziwniej niz myslalam.
-Wiesz zdzaylem ostanio poznac taka sliczna dziewczyne.Lubie spedzac z nia czas,czuje sie wspaniale w jej towarzystwie i w ogole.Tylko nie wiem co do niej czuje.Jak ja mam to sprawdzic?-szczesciara z niej.
-Wiesz ktos ostatnio pokazal mi ciekawy sposob.Wystarczy jeden pocalunek i juz wszystko wiadome.-genialna ja zamiast ich jakos od siebie oddalic to jeszcze kaze sie im calowac.
-Hmm ciekawe moze kiedys wyprobuje.
-Zrobisz jak uwazasz.
Reszte drogi przejechalismy w niezrecznej ciszy.Najgorsze jest to ,ze jeszcze przed dniem wczorajszym nie zamykalismy ust ani na chwile.Caly czas mielismy cos do powiedzenia.Wiedzialam ,ze wszystko sie zmieni.Tylko nie spodziewalam sie tego tak szybko.Teraz w towrzystwie Teo czuje sie dziwnie,krepuje sie przy kazdym nawet najmniejszym ruchu.Oby to sie szybko zmienilo bo ja tak dluzej nie wytrzymam.

*Perspektywa Matteo
Nie potrzebnie chyba mowilem o swoich uczuciach do niej.Teraz pewnie przez to sie tak dziwnie zachowuje.Naszczescie juz wiem jak sprawdzic czy to jest milosc.Wszystko dzieki niej.Jak ja moglem nie chciec jej poznac.Sam siebie nie rozumiem.Z drugiej strony nie chcialbym tego robic zbyt szybko.Jak to mowia Polacy co nagle to po diable.Tesknie za nia mimo,ze jest obok.To wszystko dlatego,ze miedzy nami jest tak dziwnie i czujemy sie chyba oboje troche skrepowani.Jutro sie postaram to naprawic,zabiore ja na wycieczke albo do restauracji.Nie wiem jeszcze co zrobie ale musi byc tak jak jeszcze 2 dni temu.Musi,chce zeby ta wesola i ciagle usmiechnieta Julia wrocila.A moze to jednak milosc?Bylbym najwiekszym szczesciarzem pod sloncem miec przy sobie kogos takiego przy sobie w postaci swojej dziewczyny.Wlasnie doojechalismy do szpitala,trzeba sie wiec pozegnac.
-Przyjade jutro.Dobranoc Julia.
-Dziekuje,ze mnie przyzwiozles.Dobranoc Teo.-nim sie obejrzalem juz byla przed wejsciem do szpitala i przekraczala jego prog.Dlaczego ta cala milosc jest taka trudna do rozpoznania?Tego niestety nie wie nikt...

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdzial 5

*Dzien nastepny
*Perspektywa Matteo
Pora na poranny trening. Musze tylko zadzwonic po Luke bo nie chce isc na niego sam.
-Siema Luca.
-Czegos ode mnie chcesz?
-Niee,czy jako przyjaciel nie moge juz do ciebie zadzwonic?
-Bede za 10 minut.
-Wiesz, ze jestes dla mnie jak brat?
-Tak bardzo. Ty dla mnie tez.-powiedzial i rozlaczyl sie.Teraz tylko czekac. Dalej nie daje mi spokoju to co powiedziala wczoraj Cristina. Trudno ,moze jakos sie tego dowiem.

*10 minut pozniej
No nareszcie jest. Te 10 minut ciagnelo sie jak pol godziny. Ooo Filippo tez jedzie z nami.
-Siema chlopaki.
-Matteo slyszales co ta twoja dziewczyna nawywijala?
-Julia?-poczulem na sobie dziwny wzrok Luki.
-Jaka znowu Julia o Cristine mi chodzi.
-Aaa.Co?
-Czyli nic nie wiesz. Zdradzila cie z jakims chlopakiem i teraz wyjechala z nim nie wiadomo gdzie. A kazdemu mowi, ze niby sprawy rodzinne.
-Skad ty o tym wiesz?
-Brat mojego znajomego mi mowil bo przyjaciolka Cristiny to jego dziewczyna.-zamurowalo mnie.
-Matteo wszystko gra?-wtracil Luca.
-Tak w jak najlepszym.-to nie prawda.Nie powiem zabolalo, przeciez skoro chciala to zakonczyc to mogla mi powiedziec prosto w oczy, a nie mnie oklamywac. Dobrze,ze mam teraz trening to jakos uwolnie te zle emocje. Naprawde jej nie rozumiem.

*Perspektywa Julii
Kolejna dawka chemioterapii za mna. Teo mowil, ze dzisiaj ma poranny trening wiec przyjdzie po poludniu. Luca tez obiecal,ze przyjdzie, czyli szykuja sie podwojne odwiedziny. Jak dobrze pojdzie i Carla da mi pozwolenie to moze dzisiaj znowu pojdziemy na miasto. Cieszylabym sie, wspaniale sie razem bawimy. Jego towarzystwo daje mi takie poczucie, ze jednak nie jestem samotna na tym swiecie. Obiecal, ze zalatwi mi bilety na najblizszy mecz we Wloszech. Opowiadal mi jak to pojechali do Brazylii w rezerwowym skladzie i przegrali dwa mecze, a jak wrocili tutaj to ich pokonali 2 razy. W piatek maja grac z Iranem. Chyba zaczynam lubic ta cala siatkowke. Szczegolnie jak widze z jaka pasja Matteo o niej opowiada.Tesknie za nim. Czy to nie jest dziwne, ze tak sie nim zachwycam? Hmm sama nie wiem,co mam o tym myslec.

*2 godziny pozniej
Ooo ktos puka. To pewnie,ktorys z chlopakow.
-Zapraszam.
-Witam.-zza drzwi wylonila sie twarz usmiechnietego Luki.
-Jak tam po treningu?
-A wiesz swietnie, zreszta tak jak zwykle. A co slychac u ciebie?
-Wiesz musze caly czas tu lezec sama,wiec sie nudze.
-To w takim razie ja cie dzisiaj zabieram na ciekawa podroz z przewodnikiem.
-Czy ten przewodnik nie nazywa sie czasem Luca Vettori?
-Moze tak, moze nie.-zaczelismy sie smiac.
-To w takim razie chodzmy.
-Jeszcze po drodze zadzwonie do Teo zeby przyszedl pozniej.
-No dobra.

*3 godziny pozniej
-Dziekuje za wycieczke Luca bylo wspaniale.
-A moze jakas nagroda?-podeszlam do niego i go przytulilam, a on otulil mnie swoimi mocnymi ramionami. Nagle nasze twarze byly coraz blizej siebie. Luca zrobil pierwszy krok i zlaczyl nasze usta w pocalunku.

*Perspektywa Matteo
Wchodze do szpitala i co widze? Jak Julia i moj przyjaciel sie caluja. No swietnie, cudowny dzien. Zaraz, zaraz, wroc zachowuje sie jakbym byl o nia zazdrosny, a przeciez to tylko moja kolezanka, moze przyjaciolka. Nie bede teraz tego rozkminial. W kazdym badz razie ide do domu, nie mam zamiaru na to patrzec. Tylko, ze troche to dziwne. To uklucie w sercu z niewiadomych mi powodow. Moze ja faktycznie jestem zazdrosny? Ehh ale przeciez nasze relacje nie wychodza poza przyjazn, nie moga. Jeszcze tak nie dawno nawet nie chcialem jej widziec. Z dnia na dzien nie da sie tak zmienic swoich uczuc... Chociaz moze... Zreszta niewazne.

*Perspektywa Luki
-Wybacz nie chcialem.
-Wybaczam, wszyscy popelniamy bledy.
-Wiesz jestes wspaniala dziewczyna.
-Dziekuje ci za to.-widzialem jak jej policzki sie lekko zarumienily.
-To ja juz pojde. Pa.
-Czesc.-odpowiedziala i weszla do pokoju.
Teraz juz wiem co  do niej czuje. Nic. Jeden pocalunek, a wyjasnil wszystko. Moze i dobrze,przynajmniej nie bede sie oszukiwal. Ja i Julia mozemy byc jedynie przyjaciolmi, nic poza .No chyba, ze w przyszlosci cos sie zmieni ale szczerze w to watpie. Szczegolnie po tym jak dzisiaj przez wiekszosc czasu nawijala o Teo. Przeciez to widac, ze to miedzy nimi cos iskrzy .Zycze mu zeby byl szczesliwy zwlaszcza po tym co zrobila mu ta cala Cristina. A co jesli on nie patrzy na nia w ten sam sposob jak ona na niego? Musze zadzialac i im pomoc w odkryciu tego uczucia jakim sie darza.

*Godzina pozniej
*Perspektywa Julii
Gdzie ten Teo? Czekam juz na niego godzine .Juz nie mowie o tym ile razy do niego dzwonilam. 20 razy, a sms’ow wyslalam ze 30. Dlaczego on mnie tak ignoruje? Zrobilam cos nie tak? A co jesli cos mu sie stalo? Nie mam jak tego sprawdzic .Z zamyslenia wyrwala mnie Carla.
-Byl tu dzisiaj Matteo?
-No wlasnie mial byc godzine temu i dalej go nie ma.Nie wiem o co chodzi.
-To juz pewnie nie przyjdzie. Jak sie jutro pojawi to przekieruj go do mnie.
-Dobrze.
-To ja w takim razie juz musze isc. Pacjenci czekaja.
-Do widzenia pani.

*Perspektywa Carli
Gdzie on sie podziewa? Jak bede wracala z pracy to wstapie do niego i zbadam sytuacje. Myslalam, ze po tym jak wczoraj wzial ja na miasto bedzie juz tylko lepiej, a tu taki numer mi wykreca. Musi miec jakis powazny powod, bo innego nie przyjmuje do wiadomosci. Ehh co ja mam z tym dzieckiem...


czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdzial 4

*Perspektywa Matteo
O kurde mama idzie .Spokojnie Teo przeciez cie nie wywali, najwyzej ci sie oberwie.
-O hej Matteo .Mozemy pogadac?
-Dobra spoznilem sie ale to sie juz nie powtorzy, obiecuje.
-Nie chcialam o tym rozmawiac ale skoro sie przyznales to nie dajesz mi wyboru. Matteo co ty sobie myslisz? Myslalam, ze wychowalam cie na porzadnego chlopak , a nie gwiazde. Wiesz , ze tutaj jestes traktowany jak normalny czlowiek, a nie siatkarz. Skoro obiecujesz, ze to ostatni raz to mam nadzieje, ze nie bede musiala cie zwalniac. A teraz idz bo Julia czeka.
-Dobrze mamo.
Uff myslalem, ze bedzie gorzej. Glupi Matteo trzebabylo siedziec cicho. Stoje przed drzwiami jej pokoju. Musze tam wejsc bo inaczej mnie wywala i zawiode zaufanie matki. No coz trudno. Pukam.
-Prosze.-slysze za drzwi jej delikatny glos. Moze nie bedzie tak zle.
-Czesc, jestem...
-Matteo, tak wiem.- weszla mi w slowo.
-Czyli ta cala szopke mamy za soba.- zaczela sie smiac. Dobrze ci idzie Teo.
-Co czytasz?-zapytalem.
-Wybacz, ale bede mowila ci skarbie.
-Dlaczego? Przeciez ledwo sie znamy.
-Pytales co czytam wiec ci odpowiadam.
-Znaczy ja wiedzialem, ze to tytul.
-Tak,tak .- oboje zaczelismy sie smiac.
-O wybacz.
-Nic sie nie stalo.- gdy podnosilem jej zakladke do ksiazki nasze twarze byly niebezpiecznie blisko Teo zrob z tym cos. Nim zdazylem sie odsunac do pokoju wparowal lekarz.
-O widze, ze przeszkadzam zakochanym .W takim razie wychodze.
-Ale my nawet nie jestesmy kolegami, dopiero sie poznalismy.- wykrzyczala do wychodzacaego lekarza Julia.
-Wybacz. Nie chcialam zeby to tak wyszlo. Przeciez masz dziewczyne.- lekko uniosla kaciki ust do gory.
-Spokojnie nic sie nie stalo. A skad Ty?
-Luca.- odpowiedzielismy niemal rownoczesnie.
-To opowiedz mi cos o sobie.
-Juz drugi raz dzisaj to robie, ale niech bedzie. Jestem z Polski...

*Godzine pozniej
Wow, czyli Luca mial racje, nie jest az taka straszna. Fajnie mi sie z nia gada ale nudno tak w szpitalu. Juz wiem co zrobie.
-A moze wybralabys sie ze mna na spacer pozwiedzac?
-Z wielka chcecia mam dosc siedzenia tutaj. Musze tylko pogadac z Carla. Daj mi chwile.
-Zaczekam przed szpitalem.
-No dobra.

*Perspektywa Luki
Kurde caly czas o niej mysle. Vettori ogarnij sie. Chociaz z drugiej strony moglibysmy sprobowac. Tylko, ze jakbym sie za bardzo zaangazowal to bym cierpial. Przeciez ona ma raka i sa male szanse, ze przezyje. Krotko i malo ja znam ale zalezy mi na niej. Podjalem decyzje chce z nia byc. Przynajmniej sprobowac przeciez to moze sie okazac, ze to nie byla milosc tylko zauroczenie.Te dwie rzeczy sa bardzo czesto mylone ze soba. Dlatego ja chce sie przekonac, ktore z nich mnie dopadlo. Pojde do niej jutro bo dzisiaj mam jeszcze duzo spraw zwiazanych z przeprowadzka rodzicow. Ciekawe co teraz robi Julia...

*Godzina 17
*Perspektywa Julii
To byl swietny dzien. Tyle rzeczy udalo mi sie zwiedzic. A no i jeszcze poznalismy sie lepiej z Matteo, nawet fajny z niego gosc. Tak dobrze i swobodnie sie przy nim czulam. Nie sadzilam, ze taka sytuacja bedzie miala miejsce. A no i jeszcze Luca. Jaki on piekny i poprostu cudowny chlopak. Jest taki sam jak ja, mamy te same pasje, studiujemy to samo, oboje lubimy czytac. Ahh chcialabym byc dla niego kims wiecej. Wiem,ze moglabym go zranic moim odejsciem ale jesli on by nie poczul tego samego i to by bylo tylko zauroczenie po obu stronach to nikogo by to tak moze nie bolalo. Wlasnie ktos puka ciekawe kto chce mnie odwiedzic.
-Witaj Carla.
-Witaj Julio.
-Pozwolilam ci na chwile przyjemnosci, a teraz obowiazki wzywaja.
-Tak wiem. Jak moglabym zapomniec o chemioterapii.
- Wiem, ze nie jest to dla ciebie latwe ale to jedyne rozwiazanie, ktore pomoze ci w pozbyciu sie raka.
-Zdaje sobie z tego sprawe.
-Gotowe. Ja juz pojde bo widze, ze jestes zmeczona, widzimy sie jutro. Dobranoc.
-Dobranoc Carla..
Tak bardzo chcialabym byc zdrowa i nie musiec przyjmowac tego wszystkiego ale coz takie zycie. Przynajmniej dzisiaj moglam sie troche od tego oderwac. Ahh oby takich dni bylo wiecej.

*Perspektywa Matteo
Nareszcie w domu. Dlaczego cos w mojej kurtce wibruje? A no tak telefon.
-O hej Cristina.
-Hej Teo. Sluchaj musze ci cos waznego powiedziec.
-Slucham. Stalo sie cos?
-Chce zebys wiedzial, ze bardzo cie kocham i to co inni mowia to nie prawda.
-A co mowia?
-Niewazne. Zegnaj Teo.
-No czesc.
Zegnaj? To co ludzie mowia? O co jej chodzi? Jeszcze to pozegnanie, brzmialo tak jakbysmy sie juz mieli nie zobaczyc. Zreszta dzisiaj juz nie mam sily o tym myslec, jestem wykonczony, wiec pojde pod prysznic i spac. Moze jutro uda mi sie dowiedziec o co w tym wszystkim sie rozchodzi. Ehh takie tam zycie owiane tajemnica...