środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 10 (ostatni)

*Narrator
Kiedy Matteo klocil sie z Carla przed szpitalem, mama Julii siedziala przy niej caly czas. Wiedziala, ze juz sie nie obudzi, jednak miala nadzieje, ze jeszcze uslyszy  jej glos, ktory mowi:’’Mamus wszystko dobrze, nie przejmuj sie’. Jej mysli ciagle wracaja do wczorajszej rozmowy z corka. Julka byla wtedy taka szczesliwa, czula sie swietnie. Caly czas przed oczami ma  usmiech swojej corki kiedy opowiadala o Matteo i o coraz lepszych wynikach badan. A mialo byc tak dobrze.  Teraz zostala sama. Wroci do Polski i bedzie musiala podzielic sie ta smutna nowina z mezem, ktory i tak jest zalamany smiercia matki. To chyba za duzo jak na tak krotki okres czasu. A najgorsze w tym jest to, ze jej mala coreczka odeszla i juz nie wroci. Nigdy...

*Nad jeziorem
-Stary rozumiem, ze ci ciezko i nie kwestionuje tego ale mozesz sie przede mna wygadac. Chociaz troche ci ulzy.- mowil jego przyjaciel Luca siadajac obok Matteo.
-Dzieki, ze tu jestes ze mna.- odpowiedzial srodkowy i uscisnal atakujacego.
-Zawsze bede od tego sa ci najlepsi przyjaciele- lekko sie usmiechnal wypowiadajac te slowa.- Jak sie czujesz?- zapytal.
-Chcesz wiedziec jak? Czuje sie jakby ktos na moich oczach pocial moje serce na milion kawaleczkow i wyrzucil do tego jeziora, tak zebym ich juz nigdy nie odnalazl. Bylem idiota. Teraz to wiem. Zamiast robic te wszystkie cyrki z litoscia, moglem ja lepiej poznac i wtedy zaczac ocieniac. Przez ta cala szopke stracilem cenny czas, ktory moglem spedzic z Julia. Wlasnie to boli mnie najbardziej, ze mialem szanse, ktorej w pelni nie wykorzystalem bo zbyt pozno zaczalem. Za dlugo sie zastanawialem, co czuje. Julia tak naprawde byla moja pierwsza wielka miloscia i zapewne ostatnia. Jeszcze doszla do tego wiadomosci o coraz lepszych wynikach. Ludzilem sie, ze ona moze przezyc. Chcialem tego i chcialem w to wierzyc. Nie sadzilem, ze te badania beda bledne, az tak, ze nawet nie zdazylem sie z nia pozegnac.
-Rozmawiales z nia przed smiercia?- wtracil Luca.
-Tak, przeprosilem ja za wszystko, powiedzialem, ze ja kocham. Ona zreszta tez mi to powiedziala ale nie sadzilem, ze po raz ostatni uslysze to od niej. Tak bardzo chcialem ja miec jeszcze przy sobie. Chociaz teraz jak tak mysle to niewazne kiedy by sie to stalo, teraz, za rok, czy za 10 lat i tak przezywalbym to tak samo. Do tego nie da sie przygotowac. Niestety. Od poczatku wiedzialem, ze namiesza w moim zyciu, ale, ze az tak to sie nie spodziewalem.
-Jestes rozczarowany  tym obrotem spraw?- jego przyjaciel zadal kolejne pytanie.
-Jakbym dostal druga szanse, zrobilbym to samo. Tylko, ze tym razem zamiast ja od razy skreslac, poznalbym lepiej. Moze dzieki temu mialbym wiecej czasu na spedzenie z nia. Szczerze to nie wybaczylbym sobie gdybym jednak wtedy jej nie pocalowal. Dzieki temu uswiadomilem sobie, ze napprawde ja kocham. Co prawda troche za pozno. Na dodatek przeze mnie musiala wycierpiec wiecej niz przez chorobe. Wciaz ludze sie, ze to tylko sen, ze obudze sie i obok mnie bedzie Julia i przywita mnie pocalunkiem, powie, ze wszystko  bedzie dobrze, i ze wyzdrowiala. To jest teraz moim najwiekszym marzeniem. Niestety chyba nie do spelnienia. Luca powiedz mi dlaczego serce kocha tylko to co moze stracic, a w moim wypadku juz stracilo?- zapytal konczac swoj kolejny monolog Matteo.
-Nie wiem, moze tak juz musi byc.-wzruszyl ramionami.
-Mam jednak nadzieje, ze kiedys ja spotkam i bedziemy szczesliwi, wlasnie tam- podsumowal i wskazal palcem w gore. Po czym z jego oczu zaczely wyplywac lzy, juz nie wytrzymal. Nie potrafil udawac silnego faceta, poprostu sie rozkleil. Dal upust emocjom, wiedzial, ze tak bedzie lepiej. Postanowil sie nie zalamywac. Chce zyc dalej  i osiagac jak najwyzsze cele dla siebie, dla niej, poprostu dla nich.  Bedzie ja kochal niezaleznie od tego, ze juz nigdy jej nie zobaczy i nie poczuje smaku jej ust. Ona zawsze bedzie w jego sercu i nikt jej nie zastapi. 


To już koniec historii Matteo i Julii. Bardzo dziękujemy za czytanie i komentowanie. To dla nas wiele znaczy. Mamy nadzieję, że się wam podobało i do zobaczenia :))))

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 9

*Nastepny dzien
*Perspektywa Julii
Wlasnie czekam w swoim pokoju na wyniki badan. Matteo pojechal na trening i obiecal przyjechac po poludniu. Za chwile powinna pojawic sie Carla. Ooo ktos puka to pewnie ona.
-Prosze- odpowiedzialam na pukanie.
-Mam dla ciebie dobre wiesci Julio. Wynik sa coraz lepsze, co oznacza, ze sa szanse na wyleczenie.-oznajmila Carla. Musialam ja przytulic, to byl odruch. Jestem strasznie szczesliwa.
-Dzwonila do mnie twoja mama i mowila, ze za chwile...
-Witaj corciu- przerwala moja rodzicielka.
-Czesc mamo-wstalam i pobieglam sie z nia przywitac.
-Skad u ciebie nagle tyle energii?-dziwila sie
-To ja was zostawie same. Przyjde pozniej z chemia.
-Dobrze, do zobaczenia-odpowiedzialam wychodzacej z pokoju Carli.
-To coreczko opowiadaj.- mama usiadla na brzegu lozka, a ja razem z nia.
-Wlasnie Carla oznajmila mi, ze moje wyniki sa coraz lepsze i jest szansa, ze wyzdrowieje.
-Jak tak patrze na ciebie to chyba nie tylko o to chodzi. Czyzby ktos sie pojawil?
-No wiesz. Tak...- zaczelam opowiadac mamie cala moja historie z Matteo i to jak zostalismy razem.
-Ciesze sie twoim szczesciem skarbie.- usmiechnela sie i objela mnie matczynymi ramionami, w ktorych zawsze czulam sie najlepiej.
-Tesknilam mamo.-wyznalam. Dlugo sie nie widzialysmy, a to jest moja mama i jej potrzebuje, nawet wtedy kiedy jest dobrze.
-Wiem corciu. Wybacz.
Porozmawialysmy tak jeszcze z godzine,a pozniej moja rodzicielka poszla do domu, poniewaz na mnie czekala kolejna chemia.

*Wieczor
Juz od trzech godzin siedzimy razem z Matteo w pokoju i rozmawiamy. Nagle do pokoju weszla Carla.
-To Julka jeszcze nie gotowa?-zapytala.
-Gotowa na co?-nie ukrywalam zdziwienia.
-Wlasnie mialem jej mowic.- powiedzial moj chlopak. Ahh jak to cudownie brzmi. Moj chlopak.- Julka, co ty na to?- wyrwal mnie z zamyslenia
-Na co?
-Czy ty mnie sluchasz? Zabieram cie dzisiaj do siebie.-oznajmil Matteo.
-Ale jak to?-zapytalam zdziwiona po raz kolejny.
-To nie cieszysz sie?- zapytali rownoczesnie Teo i Carla.
-Postanowilam dac ci dzisiaj na jeden dzien odpoczac od szpitala i wrocisz dopiero jutro wieczorem skoro wyniki wyszly dobrze to mozemy sobie na to pozwolic.
-Dziekuje.-krzykenlam i przytulilam sie do nich.
-To ja wam juz nie przeszkadzam. Do zobaczenia jutro.-Carla pozegnala sie i wyszla z sali.
-W takim razie pakujemy sie.-powiedzial Matteo i zabral sie za pakowanie mojej walizki.

Po pol godzinie bylismy juz u niego.
-Zapraszam. Czuj sie jak u siebie.-oznajmil, przepuszczajac mnie pierwsza w drzwiach i niosac moja torbe. Weszlismy do mieszkania. Pierwszym pokojem do jakiego weszlismy byl pokoj Teo. Polozyl torbe obok szafy, podszedl do mnie i objal mnie w talii. Po chwili poczulam jak jego wargi wbijaja sie w moje.  Niczym doszlismy do lozka, bylismy juz prawie bez ubran. Calowalismy sie coraz namietniej. Cos czuje, ze to bedzie najlepsza noc w moim zyciu...

*Dzien nastepny, poludnie
*Perspektywa Julii
Matteo jest na treningu, a ja postanowilam zrobic mu obiad. Nie moge przestac myslec o wczorajszej nocy. To bylo cos cudownego. Mam ogromne szczescie, ze to akurat jego spotkalam. Nagle uslyszalam pukanie do drzwi. Kto to moze byc? To na pewno nie Matteo, przeciez jeszcze jest za wczesnie.
-Witaj.-powiedziala dziewczyna, gdy otworzylam drzwi.- Ty pewnie jestes dziewczyna Matteo. Zgadza sie?
-No tak. A o co chodzi?
-Bo wiesz w pewnym sensie ja tez nia jestem.-zatkalo mnie.
-Nie rozumiem.
-To ja  juz tlumacze...-  dziewczyna zaczela opowiadac jaka jest sytuacja miedzy nia a Matteo.- A no i co najwazniejsze, gdy cie poznal mowil, ze pomaga ci tylko z litosci i robi to wylacznie dla matki. Na twoim miejscu ja bym mu tak bardzo z ta miloscia nie ufala. – zakonczyla i wlaczyla nagranie, na ktorym Teo mowil dokladnie to co ona przed chwila.Stalam jak wryta. Oklamal mnie? A wczorajsza noc? Na dodatek tak naprawde nie zerwal z ta dziewczyna oficjalnie, to znaczy, ze tak jakby dalej sa para. Jak on mogl mi to zrobic.
-Czesc kochanie. Wrocilem.-uslyszalam jego glos dochodzacy z korytarza.- Cristina? Co ty tu robisz?- byl widocznie zdzwiony jej obecnoscia i lekko poddenerwowany.
-Uswiadamiam twoja dziewczyne, jakim jestes facetem.- wtedy popatrzyl na mnie tymi swoimi pieknymi oczami ale nie nie moge mu ulec, nie po tym co uslyszalam.
-Julka ja wszystko wyjasnie. Ona klamie. Posluchaj mnie.- zlapal mnie za ramiona.
-Nie chce, juz dosc sie nasluchalam. Myslalam, ze to co mowisz jest prawda, ze twoja milosc do mnie jest prawda.  A jednak to tylko jedno wielkie klamstwo. Jak mogles mi to zrobic?! Dobrze wiesz, ze zaufalam ci jak nikomu innemu. Pytam jeszcze raz , jak?!- wyrwalam sie z jego uscisku i zaczelam krzyczec. Nagle poczulam, ze moje nogi miekna,  a przed oczami pojawila sie ciemnosc. Uslyszalam huk, a po chwili najprawdopodobniej stracilam przytomnosc.

*Perspektywa Matteo
-Ty idiotko, widzisz co narobilas?!!- zaczalem krzyczec.-Dobrze wiesz, ze ma bialaczke, a ty postanowilas jak gdyby nigdy nic przyjsc i nagadac jej jakichs bzdur. Dlaczego?!-krzyczalem coraz glosniej.
-Ona ma raka?-zapytala z niedowierzaniem.
-Tak ma.-odpowiedzialem i zadzwonilem po karetke.

*Perspektywa Julii
Otworzylam oczy. Gdzie ja jestem? To pewnie szpital.
-Corciu zyjesz?-to pewnie mama.
-Tak mamo zyje, nie martw sie o mnie.- mowilam prawie szeptem, nie mialam sily. To pewnie przez ta klotnie z Matteo. No wlasnie Matteo....
-Ja pojde po pania doktor i zaraz wrocimy.- powiedziala i wyszla w pokoju.
-Mozna?- zapytal ten glos wychylajac sie zza drzwi.
-Wejdz- odburknelam.
-Chcialbym ci wszystko wyjasnic. To fakt na poczatku robilem to z litosci ale pozniej jak poznalem cie lepiej, zmienilem zdanie. Jestes fantastyczna dziewczyna, Cristina dla mnie juz nic nie znaczy. To ciebie kocham.- wyczuwalam w jego glosie szczerosc, az kamien spadl z serca, ze ta dziewczyna nie miala racji.  Nagle poczulam sie slabiej.
-Matteo-zlapalam go za reke- ja tez cie kocham, kochalam i zawsze bede. Pamietaj o tym.- powiedzialam ostatkiem sil, pozniej moje powieki opadly, a serce przestalo bic. Tak Julio to koniec...

*Perspektywa Matteo
-Matteo- zlapala moja reke.- ja  tez cie kocham, kochalam i zawsze bede. Pamietaj o tym. – powiedziala i nagle zobaczylem prosta, zielona kreske na monitorze. Nie to nie moze byc prawda.
-Julia!!- zaczalem krzyczec.- Prosze cie nie rob mi tego. Nie teraz. Julia!- zaczalem wrzeszczec. Nagle do Sali wpadla moja i Julii mama.
-Cos sie stalo?- zapytaly. Ja tylko wskazalem na ekran monitora iw ybieglem ze szpitala. Usiadlem na lawce,lawce na ktorej po raz pierwszy rozmawialismy i napisalem do Luki zeby przyjechal.
-Matteo skarbie, wiem, ze to boli ale...- przerwalem jej nie moglem tego sluchac.
-Nic nie wiesz, mowilas, ze badania wyszly dobrze i jest szansa, ze przezyje, a teraz co? Nie ma jej. Rozumiesz nie ma jej!! Zostawila mnie!! – akurat samochod Luki zatrzymal sie na parkingu, wiec do niego wsiadlem. Jechalismy w ciszy. Vetto zawiozl mnie do parku,a dokladniej nad jezioro, ktore sie tam znajdowalo. W tym miejscu zawsze siedzialem przed meczami i sie wyciszalem, skupialem przed meczem, wtedy gralem na najwyzszym poziomie. Teraz przyjezdzam tu z calkiem inna sytuacja. Stracilem najwazniejsza osobe mojego zycia. Osobe, ktora dawala mi tyle szczescie, ze czlowiek nie jest sobie w stanie wyobrazic. Osoba, ktorej na poczatku nie chcialem w ogole poznac. Jaki ze mnie idiota. Krotko mowiac stracilem milosc moje zycia, przez co czuje jakby ktos wyrwal moje serce i wyrzucil do najglebszej czescie jeziora. Tam gdzie nikt juz go nie znajdzie...

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 8


*Dzien kolejny
*Perspektywa Matteo
Stalo sie. Pocalowalem Julie. I teraz juz wiem, ze ja kocham. Dziwne prawda? Musze zaczac wierzyc w milosc od pierwszego wejrzenia. Tylko dlaczego jak glupi od niej ucieklem? Moze dlatego, ze... Nic nie wymysle. Stchorzylem i tyle. Pojde jutro i wszystko naprawie, o ile Julia nie bedzie na mnie zla i sie zgodzi. Pewnie wrocila do szpitala z Luca. Nie dziwie sie jej. Tez bym nie chcial wracac z kims kto wyrzadzil mi takie cos. Biedna dziewczyna tyle musi wycierpiec w tym zyciu i jakas czesc tych cierpien jest tez z mojej winy. Dlatego tez musze to naprawic i to jak najszybciej zanim nie bedzie za pozno.

*Perspektywa Julii
Wlasnie razem z Carla wrocilysmy od fryzjera no i ze sklepu, w ktorym kupilam peruke. Czuje sie coraz gorzej. Teraz czekam w swoim pokoju na przyjecie chemii. Wole to robic w pokoju, byloby mi niezrecznie gdyby odbywalo sie to w miejscu gdzie jest wiele osob,ktorzy tez sa w trakcie chemioterapii. Co do wczorajszego wieczoru... Moze jednak nie bd o tym mowic, chociaz caly czas nie daje mi to spokoju. Tak bardzo chcialabym zapomniec, a nie potrafie. W koncu swoja pierwsza prawdziwa milosc pamieta sie przez cale zycie. No wlasnie zycie,ostatnio gdy tylko pytam Carle o wyniki badan odpowiada wymijajaco. Czyzby ta cala chemioterapia nie pomagala? Jak za chwile tu przyjdzie jeszcze raz ja o to zapytam. Ktos puka. To pewnie Carla.
-Prosze.
-Witaj po raz kolejny. Gotowa ?
-Oczywiscie.
-W takim razie zaczynamy.
-Carla moge cie o cos zapytac?
-Jasne pytaj smialo. A wlasnie twoja mama kazala przekazac, ze musiala wrocic do Polski przez jakies problemy rodzinne i dlatego cie nie odwiedza.
-Pewnie chodzi o babcie. Wracajac. Moglabys mi powiedziec jak moje wyniki?To cale przyjmowanie chemii przynosi jakies skutki? Tylko blagam powiedz prawde.
-Niech bedzie. Chodzi o to, ze...
-Moge przeszkodzic?-uslyszalam zza drzwi ten bardzo dobrze znany mi niski glos. Matteo.
-Jasne synu, wejdz my i tak juz skonczylysmy. Prawda?
-Tak to prawda.- powiedzialam zawieszajac glos. Chyba nigdy sie tego nie dowiem.Ehh.
-To ja zostawiam was samych. Paa.
-Co cie tu sprowadza?-Zapytalam.
-Nie co tylko kto, a mianowicie ty.- powiedzial i usmiechnal sie tym swoim cudownym usmiechem. Jaki on slodki.
-Hej Julia, slyszysz mnie?
-Tak, tak.
-Chcialbym cie przeprosic za wczoraj. Prosze nie przerywaj. Przeprosic za to, ze ucieklem bo nie zaluje tego, ze cie pocalowalem. Dzieki temu wiem juz co czuje.
-Naprawde?- zamiast odpowiedzi poczulam tylko jak jego usta na moich. Czyzby to oznaczalo, ze czuje do mnie to samo co ja do niego? Niemozliwe, a moze jednak...Czulam jak te tysiace motyli w moim brzuchu nareszcie uwolnilo sie z zamkniecia.
-Chcialbym cie zapytac czy nie zostalabys moja dziewczyna. Kocham cie i teraz wiem to na 100%. Podczas tej rozmowy na treningu tez to czulem tylko wtedy jeszcze doszla ta sprawa z Cristina i  sama rozumiesz.-powiedzial gdy tylko oderwal sie od moich ust.
-No wiesz...
-Jesli sie nie zgodzisz, wiedz, ze bede walczyl i staral sie o to zebys zmienila...-przerwalam te jego glupia gadke pocalunkiem.
-To znaczy, ze sie zgadzasz?- zapytal gdy skonczylismy.
-Oczywiscie, ze tak .- jego silne ramiona przyciagnely mnie do niego i objal mnie najmocniej jak potrafil. Chcialam by ta chwila trwala wiecznie.
-Moze moglbym zostac u ciebie na noc?
-Wiesz twoja mama nie powinna miec nic przeciwko.
-No jak mogla by miec skoro jestes moja dziewczyna.-powiedzial i pocalowal mnie.
-To zaraz zalatwie ci jakies miejsce do spania.
-Wydaje mi sie, ze moja mama nie miala by tez nic przeciwko gdybym zajal miejsce kolo ciebie.-oboje zaczelismy sie smiac.
-No oby nie miala.
-To w takim razie chodzmy do niej.-powiedzial lapiac mnie za reke. I tak trzymajac nasze dlonie w usciku poszlismy do gabinetu Carli. Nareszcie moje marzenia sie spelnily. No moze oprocz jednego. Dalej jestem chora. Ale przy nim zniose wszystko. Dlatego uczucie jakim sie darzymy nazywa sie miloscia.

*Perspektywa Matteo
Nareszcie czuje, ze jestem szczesliwy, ze moje serce jest w zgodzie z rozumem. A to rzadkosc. Gdy tak szlismy z Julia do mojej mamy poczulem wibracje w kieszeni. Ooo Luca dzowni.
-No jak tam Teo jestescie juz razem czy nie?
-A ty skad?
-Przeciez to bylo wiadome. Nawet glupi by do ciebie zadzwonil i zapytal o to samo.
-To widze, ze mam  szczescie bo dzwoni do mnie medrzec, ktory wie wszystko .
-Ojj przestan. Przyznaj sie w  koncu.
-No tak jestesmy.- uslyszalem cichy smiech Julii, pewnie domyslila sie o czym rozmawiamy.Jaka ona madra i na dodatek moja .
-No wreszcie czlowieku ilez mozna.Sa razem slyszycie.-uslyszalem wtedy w sluchawce glosne krzyki moich kolegow z reprezentacji, a naglosniej krzyczal Ivan .
-Pogadamy jutro na treningu.
-No to pewnie. Co ty myslales, ze o takim wydarzeniu nie bedziemy rozmawiac? Zabawny jestes.
-To w takim razie teraz musze konczyc.
-Wybacz przeciez musisz sie nacieszyc swoja nowa dziewczyna. Pozegnajcie sie chlopaki.
-Czesc Teo- znowu cala druzyna zaczela wykrzykiwac do sluchawki.
-Czesc wam.
-Luca?-zapytala Julia gdy tylko sie rozlaczylem.
-Tak.
-Wiedzialam.-oboje zaczelismy sie smiac.
No i jak tu jej nie kochac piekny usmiech, wlosy... Chwila moment, przeciez ona miala dluzsze wlosy. Czyzby byla u fryzjera?  Zapytam ja o to pozniej.

*Perspektywa Luki
Nareszcie  sa razem, ilez mozna bylo czekac. Dobrze sie zlozylo, ze akurat wiekszosc chlopakow  z reprezentacji byla u mnie to dowiedzieli sie wszyscy razem i nie trzeba kazdego osobno zawiadamiac. Mam przynajmniej dzieki temu mniej roboty. Tylko teraz tez troche mi go szkoda, bo jesli ona nie przezyje? Przeciez on sie zalamie. Wiem, ze on naprawde bardzo ja kocha. Moze dlugo sobie to uswiadamial ale jednak mu sie udalo. A zreszta jeszcze nie pora na takie rozmyslania. Zyjmy i cieszmy sie chwila.

*Wieczorem
*Perspektywa Julii
Podczas przygotowywania miejsca do spania uslyszalam za  swoimi plecami jego glos
-Julia. Moge o cos zapytac?
-Pewnie. Pytaj.
-Bylas u fryzjera? Bo masz krotsze wlosy niz zazwyczaj.-moglam sie spodziewac, ze o to zapyta. Musze mu jednak powiedziec prawde.
-Obiecaj mi, ze to co teraz zaobaczysz nie bedzie mialo wplywu na nas.
-Obiecuje. Zreszta to na pewno nie jest nic zlego.- zdjelam peruke.Nie moglam sie przy tym powstrzymac i zaczelam plakac.
-Cii nie placz, dla mnie i tak zawsze bedziesz piekna. A po drugie nie zakochalem sie w twoim wygladzie tylko w tym co masz w srodku.-powiedzial i przytulil mnie do siebie mocno.
-Razem damy rade ze wszystkim.- dodal i poczulam jak jego wargi wpijaja sie w moje.
Teraz juz wiem, ze mam przy sobie kogos z kim moge zaczac nowa droge i nie przejmowac sie choroba bo on zawsze przy mnie jest i bedzie. Dzieki niemu moje serce bije coraz mocniej i szybciej. A usmiech nie znika z mojej twarzy. Juz nawet ta cala chemioterpia nie bedzie wydawla sie taka zla gdy tylko jego osoba zacznie mi towarzyszyc przy kazdym jej przyjmowaniu. Kocham go i on mnie tez . Czy mozna chciez czegos wiecej? Przeciez milosc jest jedna z najwazniejszych  rzeczy, o ktorej czlowiek marzy podczas swojej wedrowki zwanej zyciem. Ja wiem, ze teraz mam kogos kto bedzie wedrowal razem ze mna, podnosil gdy upadne i utulal do snu gdy bede zmeczona, pocieszal kiedy zwatpie lub bede smutna . To wlasnie jest milosc, milosc mojego zycia, to jest Matteo.