czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdzial 4

*Perspektywa Matteo
O kurde mama idzie .Spokojnie Teo przeciez cie nie wywali, najwyzej ci sie oberwie.
-O hej Matteo .Mozemy pogadac?
-Dobra spoznilem sie ale to sie juz nie powtorzy, obiecuje.
-Nie chcialam o tym rozmawiac ale skoro sie przyznales to nie dajesz mi wyboru. Matteo co ty sobie myslisz? Myslalam, ze wychowalam cie na porzadnego chlopak , a nie gwiazde. Wiesz , ze tutaj jestes traktowany jak normalny czlowiek, a nie siatkarz. Skoro obiecujesz, ze to ostatni raz to mam nadzieje, ze nie bede musiala cie zwalniac. A teraz idz bo Julia czeka.
-Dobrze mamo.
Uff myslalem, ze bedzie gorzej. Glupi Matteo trzebabylo siedziec cicho. Stoje przed drzwiami jej pokoju. Musze tam wejsc bo inaczej mnie wywala i zawiode zaufanie matki. No coz trudno. Pukam.
-Prosze.-slysze za drzwi jej delikatny glos. Moze nie bedzie tak zle.
-Czesc, jestem...
-Matteo, tak wiem.- weszla mi w slowo.
-Czyli ta cala szopke mamy za soba.- zaczela sie smiac. Dobrze ci idzie Teo.
-Co czytasz?-zapytalem.
-Wybacz, ale bede mowila ci skarbie.
-Dlaczego? Przeciez ledwo sie znamy.
-Pytales co czytam wiec ci odpowiadam.
-Znaczy ja wiedzialem, ze to tytul.
-Tak,tak .- oboje zaczelismy sie smiac.
-O wybacz.
-Nic sie nie stalo.- gdy podnosilem jej zakladke do ksiazki nasze twarze byly niebezpiecznie blisko Teo zrob z tym cos. Nim zdazylem sie odsunac do pokoju wparowal lekarz.
-O widze, ze przeszkadzam zakochanym .W takim razie wychodze.
-Ale my nawet nie jestesmy kolegami, dopiero sie poznalismy.- wykrzyczala do wychodzacaego lekarza Julia.
-Wybacz. Nie chcialam zeby to tak wyszlo. Przeciez masz dziewczyne.- lekko uniosla kaciki ust do gory.
-Spokojnie nic sie nie stalo. A skad Ty?
-Luca.- odpowiedzielismy niemal rownoczesnie.
-To opowiedz mi cos o sobie.
-Juz drugi raz dzisaj to robie, ale niech bedzie. Jestem z Polski...

*Godzine pozniej
Wow, czyli Luca mial racje, nie jest az taka straszna. Fajnie mi sie z nia gada ale nudno tak w szpitalu. Juz wiem co zrobie.
-A moze wybralabys sie ze mna na spacer pozwiedzac?
-Z wielka chcecia mam dosc siedzenia tutaj. Musze tylko pogadac z Carla. Daj mi chwile.
-Zaczekam przed szpitalem.
-No dobra.

*Perspektywa Luki
Kurde caly czas o niej mysle. Vettori ogarnij sie. Chociaz z drugiej strony moglibysmy sprobowac. Tylko, ze jakbym sie za bardzo zaangazowal to bym cierpial. Przeciez ona ma raka i sa male szanse, ze przezyje. Krotko i malo ja znam ale zalezy mi na niej. Podjalem decyzje chce z nia byc. Przynajmniej sprobowac przeciez to moze sie okazac, ze to nie byla milosc tylko zauroczenie.Te dwie rzeczy sa bardzo czesto mylone ze soba. Dlatego ja chce sie przekonac, ktore z nich mnie dopadlo. Pojde do niej jutro bo dzisiaj mam jeszcze duzo spraw zwiazanych z przeprowadzka rodzicow. Ciekawe co teraz robi Julia...

*Godzina 17
*Perspektywa Julii
To byl swietny dzien. Tyle rzeczy udalo mi sie zwiedzic. A no i jeszcze poznalismy sie lepiej z Matteo, nawet fajny z niego gosc. Tak dobrze i swobodnie sie przy nim czulam. Nie sadzilam, ze taka sytuacja bedzie miala miejsce. A no i jeszcze Luca. Jaki on piekny i poprostu cudowny chlopak. Jest taki sam jak ja, mamy te same pasje, studiujemy to samo, oboje lubimy czytac. Ahh chcialabym byc dla niego kims wiecej. Wiem,ze moglabym go zranic moim odejsciem ale jesli on by nie poczul tego samego i to by bylo tylko zauroczenie po obu stronach to nikogo by to tak moze nie bolalo. Wlasnie ktos puka ciekawe kto chce mnie odwiedzic.
-Witaj Carla.
-Witaj Julio.
-Pozwolilam ci na chwile przyjemnosci, a teraz obowiazki wzywaja.
-Tak wiem. Jak moglabym zapomniec o chemioterapii.
- Wiem, ze nie jest to dla ciebie latwe ale to jedyne rozwiazanie, ktore pomoze ci w pozbyciu sie raka.
-Zdaje sobie z tego sprawe.
-Gotowe. Ja juz pojde bo widze, ze jestes zmeczona, widzimy sie jutro. Dobranoc.
-Dobranoc Carla..
Tak bardzo chcialabym byc zdrowa i nie musiec przyjmowac tego wszystkiego ale coz takie zycie. Przynajmniej dzisiaj moglam sie troche od tego oderwac. Ahh oby takich dni bylo wiecej.

*Perspektywa Matteo
Nareszcie w domu. Dlaczego cos w mojej kurtce wibruje? A no tak telefon.
-O hej Cristina.
-Hej Teo. Sluchaj musze ci cos waznego powiedziec.
-Slucham. Stalo sie cos?
-Chce zebys wiedzial, ze bardzo cie kocham i to co inni mowia to nie prawda.
-A co mowia?
-Niewazne. Zegnaj Teo.
-No czesc.
Zegnaj? To co ludzie mowia? O co jej chodzi? Jeszcze to pozegnanie, brzmialo tak jakbysmy sie juz mieli nie zobaczyc. Zreszta dzisiaj juz nie mam sily o tym myslec, jestem wykonczony, wiec pojde pod prysznic i spac. Moze jutro uda mi sie dowiedziec o co w tym wszystkim sie rozchodzi. Ehh takie tam zycie owiane tajemnica...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz