Rozdział 9
*Nastepny dzien
*Perspektywa Julii
Wlasnie czekam w swoim pokoju na wyniki badan. Matteo pojechal na trening i
obiecal przyjechac po poludniu. Za chwile powinna pojawic sie Carla. Ooo ktos
puka to pewnie ona.
-Prosze- odpowiedzialam na pukanie.
-Mam dla ciebie dobre wiesci Julio. Wynik sa coraz lepsze, co oznacza, ze sa
szanse na wyleczenie.-oznajmila Carla. Musialam ja przytulic, to byl odruch.
Jestem strasznie szczesliwa.
-Dzwonila do mnie twoja mama i mowila, ze za chwile...
-Witaj corciu- przerwala moja rodzicielka.
-Czesc mamo-wstalam i pobieglam sie z nia przywitac.
-Skad u ciebie nagle tyle energii?-dziwila sie
-To ja was zostawie same. Przyjde pozniej z chemia.
-Dobrze, do zobaczenia-odpowiedzialam wychodzacej z pokoju Carli.
-To coreczko opowiadaj.- mama usiadla na brzegu lozka, a ja razem z nia.
-Wlasnie Carla oznajmila mi, ze moje wyniki sa coraz lepsze i jest szansa, ze
wyzdrowieje.
-Jak tak patrze na ciebie to chyba nie tylko o to chodzi. Czyzby ktos sie
pojawil?
-No wiesz. Tak...- zaczelam opowiadac mamie cala moja historie z Matteo i to
jak zostalismy razem.
-Ciesze sie twoim szczesciem skarbie.- usmiechnela sie i objela mnie matczynymi
ramionami, w ktorych zawsze czulam sie najlepiej.
-Tesknilam mamo.-wyznalam. Dlugo sie nie widzialysmy, a to jest moja mama i jej
potrzebuje, nawet wtedy kiedy jest dobrze.
-Wiem corciu. Wybacz.
Porozmawialysmy tak jeszcze z godzine,a pozniej moja rodzicielka poszla do
domu, poniewaz na mnie czekala kolejna chemia.
*Wieczor
Juz od trzech godzin siedzimy razem z Matteo w pokoju i rozmawiamy. Nagle do
pokoju weszla Carla.
-To Julka jeszcze nie gotowa?-zapytala.
-Gotowa na co?-nie ukrywalam zdziwienia.
-Wlasnie mialem jej mowic.- powiedzial moj chlopak. Ahh jak to cudownie brzmi.
Moj chlopak.- Julka, co ty na to?- wyrwal mnie z zamyslenia
-Na co?
-Czy ty mnie sluchasz? Zabieram cie dzisiaj do siebie.-oznajmil Matteo.
-Ale jak to?-zapytalam zdziwiona po raz kolejny.
-To nie cieszysz sie?- zapytali rownoczesnie Teo i Carla.
-Postanowilam dac ci dzisiaj na jeden dzien odpoczac od szpitala i wrocisz
dopiero jutro wieczorem skoro wyniki wyszly dobrze to mozemy sobie na to
pozwolic.
-Dziekuje.-krzykenlam i przytulilam sie do nich.
-To ja wam juz nie przeszkadzam. Do zobaczenia jutro.-Carla pozegnala sie i
wyszla z sali.
-W takim razie pakujemy sie.-powiedzial Matteo i zabral sie za pakowanie mojej
walizki.
Po pol godzinie bylismy juz u niego.
-Zapraszam. Czuj sie jak u siebie.-oznajmil, przepuszczajac mnie pierwsza w
drzwiach i niosac moja torbe. Weszlismy do mieszkania. Pierwszym pokojem do
jakiego weszlismy byl pokoj Teo. Polozyl torbe obok szafy, podszedl do mnie i
objal mnie w talii. Po chwili poczulam jak jego wargi wbijaja sie w moje. Niczym doszlismy do lozka, bylismy juz prawie
bez ubran. Calowalismy sie coraz namietniej. Cos czuje, ze to bedzie najlepsza
noc w moim zyciu...
*Dzien nastepny, poludnie
*Perspektywa Julii
Matteo jest na treningu, a ja postanowilam zrobic mu obiad. Nie moge przestac
myslec o wczorajszej nocy. To bylo cos cudownego. Mam ogromne szczescie, ze to
akurat jego spotkalam. Nagle uslyszalam pukanie do drzwi. Kto to moze byc? To
na pewno nie Matteo, przeciez jeszcze jest za wczesnie.
-Witaj.-powiedziala dziewczyna, gdy otworzylam drzwi.- Ty pewnie jestes
dziewczyna Matteo. Zgadza sie?
-No tak. A o co chodzi?
-Bo wiesz w pewnym sensie ja tez nia jestem.-zatkalo mnie.
-Nie rozumiem.
-To ja juz tlumacze...- dziewczyna zaczela opowiadac jaka jest
sytuacja miedzy nia a Matteo.- A no i co najwazniejsze, gdy cie poznal mowil,
ze pomaga ci tylko z litosci i robi to wylacznie dla matki. Na twoim miejscu ja
bym mu tak bardzo z ta miloscia nie ufala. – zakonczyla i wlaczyla nagranie, na
ktorym Teo mowil dokladnie to co ona przed chwila.Stalam jak wryta. Oklamal
mnie? A wczorajsza noc? Na dodatek tak naprawde nie zerwal z ta dziewczyna
oficjalnie, to znaczy, ze tak jakby dalej sa para. Jak on mogl mi to zrobic.
-Czesc kochanie. Wrocilem.-uslyszalam jego glos dochodzacy z korytarza.-
Cristina? Co ty tu robisz?- byl widocznie zdzwiony jej obecnoscia i lekko
poddenerwowany.
-Uswiadamiam twoja dziewczyne, jakim jestes facetem.- wtedy popatrzyl na mnie
tymi swoimi pieknymi oczami ale nie nie moge mu ulec, nie po tym co uslyszalam.
-Julka ja wszystko wyjasnie. Ona klamie. Posluchaj mnie.- zlapal mnie za
ramiona.
-Nie chce, juz dosc sie nasluchalam. Myslalam, ze to co mowisz jest prawda, ze
twoja milosc do mnie jest prawda. A
jednak to tylko jedno wielkie klamstwo. Jak mogles mi to zrobic?! Dobrze wiesz,
ze zaufalam ci jak nikomu innemu. Pytam jeszcze raz , jak?!- wyrwalam sie z
jego uscisku i zaczelam krzyczec. Nagle poczulam, ze moje nogi miekna, a przed oczami pojawila sie ciemnosc.
Uslyszalam huk, a po chwili najprawdopodobniej stracilam przytomnosc.
*Perspektywa Matteo
-Ty idiotko, widzisz co narobilas?!!- zaczalem krzyczec.-Dobrze wiesz, ze ma
bialaczke, a ty postanowilas jak gdyby nigdy nic przyjsc i nagadac jej jakichs
bzdur. Dlaczego?!-krzyczalem coraz glosniej.
-Ona ma raka?-zapytala z niedowierzaniem.
-Tak ma.-odpowiedzialem i zadzwonilem po karetke.
*Perspektywa Julii
Otworzylam oczy. Gdzie ja jestem? To pewnie szpital.
-Corciu zyjesz?-to pewnie mama.
-Tak mamo zyje, nie martw sie o mnie.- mowilam prawie szeptem, nie mialam sily.
To pewnie przez ta klotnie z Matteo. No wlasnie Matteo....
-Ja pojde po pania doktor i zaraz wrocimy.- powiedziala i wyszla w pokoju.
-Mozna?- zapytal ten glos wychylajac sie zza drzwi.
-Wejdz- odburknelam.
-Chcialbym ci wszystko wyjasnic. To fakt na poczatku robilem to z litosci ale
pozniej jak poznalem cie lepiej, zmienilem zdanie. Jestes fantastyczna
dziewczyna, Cristina dla mnie juz nic nie znaczy. To ciebie kocham.- wyczuwalam
w jego glosie szczerosc, az kamien spadl z serca, ze ta dziewczyna nie miala
racji. Nagle poczulam sie slabiej.
-Matteo-zlapalam go za reke- ja tez cie kocham, kochalam i zawsze bede.
Pamietaj o tym.- powiedzialam ostatkiem sil, pozniej moje powieki opadly, a
serce przestalo bic. Tak Julio to koniec...
*Perspektywa Matteo
-Matteo- zlapala moja reke.- ja tez cie
kocham, kochalam i zawsze bede. Pamietaj o tym. – powiedziala i nagle
zobaczylem prosta, zielona kreske na monitorze. Nie to nie moze byc prawda.
-Julia!!- zaczalem krzyczec.- Prosze cie nie rob mi tego. Nie teraz. Julia!-
zaczalem wrzeszczec. Nagle do Sali wpadla moja i Julii mama.
-Cos sie stalo?- zapytaly. Ja tylko wskazalem na ekran monitora iw ybieglem ze
szpitala. Usiadlem na lawce,lawce na ktorej po raz pierwszy rozmawialismy i
napisalem do Luki zeby przyjechal.
-Matteo skarbie, wiem, ze to boli ale...- przerwalem jej nie moglem tego sluchac.
-Nic nie wiesz, mowilas, ze badania wyszly dobrze i jest szansa, ze przezyje, a
teraz co? Nie ma jej. Rozumiesz nie ma jej!! Zostawila mnie!! – akurat samochod
Luki zatrzymal sie na parkingu, wiec do niego wsiadlem. Jechalismy w ciszy.
Vetto zawiozl mnie do parku,a dokladniej nad jezioro, ktore sie tam znajdowalo.
W tym miejscu zawsze siedzialem przed meczami i sie
wyciszalem, skupialem przed meczem, wtedy gralem na najwyzszym poziomie. Teraz
przyjezdzam tu z calkiem inna sytuacja. Stracilem najwazniejsza osobe mojego
zycia. Osobe, ktora dawala mi tyle szczescie, ze czlowiek nie jest sobie w
stanie wyobrazic. Osoba, ktorej na poczatku nie chcialem w ogole poznac. Jaki
ze mnie idiota. Krotko mowiac stracilem milosc moje zycia, przez co czuje jakby
ktos wyrwal moje serce i wyrzucil do najglebszej czescie jeziora. Tam gdzie
nikt juz go nie znajdzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz