środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 8


*Dzien kolejny
*Perspektywa Matteo
Stalo sie. Pocalowalem Julie. I teraz juz wiem, ze ja kocham. Dziwne prawda? Musze zaczac wierzyc w milosc od pierwszego wejrzenia. Tylko dlaczego jak glupi od niej ucieklem? Moze dlatego, ze... Nic nie wymysle. Stchorzylem i tyle. Pojde jutro i wszystko naprawie, o ile Julia nie bedzie na mnie zla i sie zgodzi. Pewnie wrocila do szpitala z Luca. Nie dziwie sie jej. Tez bym nie chcial wracac z kims kto wyrzadzil mi takie cos. Biedna dziewczyna tyle musi wycierpiec w tym zyciu i jakas czesc tych cierpien jest tez z mojej winy. Dlatego tez musze to naprawic i to jak najszybciej zanim nie bedzie za pozno.

*Perspektywa Julii
Wlasnie razem z Carla wrocilysmy od fryzjera no i ze sklepu, w ktorym kupilam peruke. Czuje sie coraz gorzej. Teraz czekam w swoim pokoju na przyjecie chemii. Wole to robic w pokoju, byloby mi niezrecznie gdyby odbywalo sie to w miejscu gdzie jest wiele osob,ktorzy tez sa w trakcie chemioterapii. Co do wczorajszego wieczoru... Moze jednak nie bd o tym mowic, chociaz caly czas nie daje mi to spokoju. Tak bardzo chcialabym zapomniec, a nie potrafie. W koncu swoja pierwsza prawdziwa milosc pamieta sie przez cale zycie. No wlasnie zycie,ostatnio gdy tylko pytam Carle o wyniki badan odpowiada wymijajaco. Czyzby ta cala chemioterapia nie pomagala? Jak za chwile tu przyjdzie jeszcze raz ja o to zapytam. Ktos puka. To pewnie Carla.
-Prosze.
-Witaj po raz kolejny. Gotowa ?
-Oczywiscie.
-W takim razie zaczynamy.
-Carla moge cie o cos zapytac?
-Jasne pytaj smialo. A wlasnie twoja mama kazala przekazac, ze musiala wrocic do Polski przez jakies problemy rodzinne i dlatego cie nie odwiedza.
-Pewnie chodzi o babcie. Wracajac. Moglabys mi powiedziec jak moje wyniki?To cale przyjmowanie chemii przynosi jakies skutki? Tylko blagam powiedz prawde.
-Niech bedzie. Chodzi o to, ze...
-Moge przeszkodzic?-uslyszalam zza drzwi ten bardzo dobrze znany mi niski glos. Matteo.
-Jasne synu, wejdz my i tak juz skonczylysmy. Prawda?
-Tak to prawda.- powiedzialam zawieszajac glos. Chyba nigdy sie tego nie dowiem.Ehh.
-To ja zostawiam was samych. Paa.
-Co cie tu sprowadza?-Zapytalam.
-Nie co tylko kto, a mianowicie ty.- powiedzial i usmiechnal sie tym swoim cudownym usmiechem. Jaki on slodki.
-Hej Julia, slyszysz mnie?
-Tak, tak.
-Chcialbym cie przeprosic za wczoraj. Prosze nie przerywaj. Przeprosic za to, ze ucieklem bo nie zaluje tego, ze cie pocalowalem. Dzieki temu wiem juz co czuje.
-Naprawde?- zamiast odpowiedzi poczulam tylko jak jego usta na moich. Czyzby to oznaczalo, ze czuje do mnie to samo co ja do niego? Niemozliwe, a moze jednak...Czulam jak te tysiace motyli w moim brzuchu nareszcie uwolnilo sie z zamkniecia.
-Chcialbym cie zapytac czy nie zostalabys moja dziewczyna. Kocham cie i teraz wiem to na 100%. Podczas tej rozmowy na treningu tez to czulem tylko wtedy jeszcze doszla ta sprawa z Cristina i  sama rozumiesz.-powiedzial gdy tylko oderwal sie od moich ust.
-No wiesz...
-Jesli sie nie zgodzisz, wiedz, ze bede walczyl i staral sie o to zebys zmienila...-przerwalam te jego glupia gadke pocalunkiem.
-To znaczy, ze sie zgadzasz?- zapytal gdy skonczylismy.
-Oczywiscie, ze tak .- jego silne ramiona przyciagnely mnie do niego i objal mnie najmocniej jak potrafil. Chcialam by ta chwila trwala wiecznie.
-Moze moglbym zostac u ciebie na noc?
-Wiesz twoja mama nie powinna miec nic przeciwko.
-No jak mogla by miec skoro jestes moja dziewczyna.-powiedzial i pocalowal mnie.
-To zaraz zalatwie ci jakies miejsce do spania.
-Wydaje mi sie, ze moja mama nie miala by tez nic przeciwko gdybym zajal miejsce kolo ciebie.-oboje zaczelismy sie smiac.
-No oby nie miala.
-To w takim razie chodzmy do niej.-powiedzial lapiac mnie za reke. I tak trzymajac nasze dlonie w usciku poszlismy do gabinetu Carli. Nareszcie moje marzenia sie spelnily. No moze oprocz jednego. Dalej jestem chora. Ale przy nim zniose wszystko. Dlatego uczucie jakim sie darzymy nazywa sie miloscia.

*Perspektywa Matteo
Nareszcie czuje, ze jestem szczesliwy, ze moje serce jest w zgodzie z rozumem. A to rzadkosc. Gdy tak szlismy z Julia do mojej mamy poczulem wibracje w kieszeni. Ooo Luca dzowni.
-No jak tam Teo jestescie juz razem czy nie?
-A ty skad?
-Przeciez to bylo wiadome. Nawet glupi by do ciebie zadzwonil i zapytal o to samo.
-To widze, ze mam  szczescie bo dzwoni do mnie medrzec, ktory wie wszystko .
-Ojj przestan. Przyznaj sie w  koncu.
-No tak jestesmy.- uslyszalem cichy smiech Julii, pewnie domyslila sie o czym rozmawiamy.Jaka ona madra i na dodatek moja .
-No wreszcie czlowieku ilez mozna.Sa razem slyszycie.-uslyszalem wtedy w sluchawce glosne krzyki moich kolegow z reprezentacji, a naglosniej krzyczal Ivan .
-Pogadamy jutro na treningu.
-No to pewnie. Co ty myslales, ze o takim wydarzeniu nie bedziemy rozmawiac? Zabawny jestes.
-To w takim razie teraz musze konczyc.
-Wybacz przeciez musisz sie nacieszyc swoja nowa dziewczyna. Pozegnajcie sie chlopaki.
-Czesc Teo- znowu cala druzyna zaczela wykrzykiwac do sluchawki.
-Czesc wam.
-Luca?-zapytala Julia gdy tylko sie rozlaczylem.
-Tak.
-Wiedzialam.-oboje zaczelismy sie smiac.
No i jak tu jej nie kochac piekny usmiech, wlosy... Chwila moment, przeciez ona miala dluzsze wlosy. Czyzby byla u fryzjera?  Zapytam ja o to pozniej.

*Perspektywa Luki
Nareszcie  sa razem, ilez mozna bylo czekac. Dobrze sie zlozylo, ze akurat wiekszosc chlopakow  z reprezentacji byla u mnie to dowiedzieli sie wszyscy razem i nie trzeba kazdego osobno zawiadamiac. Mam przynajmniej dzieki temu mniej roboty. Tylko teraz tez troche mi go szkoda, bo jesli ona nie przezyje? Przeciez on sie zalamie. Wiem, ze on naprawde bardzo ja kocha. Moze dlugo sobie to uswiadamial ale jednak mu sie udalo. A zreszta jeszcze nie pora na takie rozmyslania. Zyjmy i cieszmy sie chwila.

*Wieczorem
*Perspektywa Julii
Podczas przygotowywania miejsca do spania uslyszalam za  swoimi plecami jego glos
-Julia. Moge o cos zapytac?
-Pewnie. Pytaj.
-Bylas u fryzjera? Bo masz krotsze wlosy niz zazwyczaj.-moglam sie spodziewac, ze o to zapyta. Musze mu jednak powiedziec prawde.
-Obiecaj mi, ze to co teraz zaobaczysz nie bedzie mialo wplywu na nas.
-Obiecuje. Zreszta to na pewno nie jest nic zlego.- zdjelam peruke.Nie moglam sie przy tym powstrzymac i zaczelam plakac.
-Cii nie placz, dla mnie i tak zawsze bedziesz piekna. A po drugie nie zakochalem sie w twoim wygladzie tylko w tym co masz w srodku.-powiedzial i przytulil mnie do siebie mocno.
-Razem damy rade ze wszystkim.- dodal i poczulam jak jego wargi wpijaja sie w moje.
Teraz juz wiem, ze mam przy sobie kogos z kim moge zaczac nowa droge i nie przejmowac sie choroba bo on zawsze przy mnie jest i bedzie. Dzieki niemu moje serce bije coraz mocniej i szybciej. A usmiech nie znika z mojej twarzy. Juz nawet ta cala chemioterpia nie bedzie wydawla sie taka zla gdy tylko jego osoba zacznie mi towarzyszyc przy kazdym jej przyjmowaniu. Kocham go i on mnie tez . Czy mozna chciez czegos wiecej? Przeciez milosc jest jedna z najwazniejszych  rzeczy, o ktorej czlowiek marzy podczas swojej wedrowki zwanej zyciem. Ja wiem, ze teraz mam kogos kto bedzie wedrowal razem ze mna, podnosil gdy upadne i utulal do snu gdy bede zmeczona, pocieszal kiedy zwatpie lub bede smutna . To wlasnie jest milosc, milosc mojego zycia, to jest Matteo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz